poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 5

„A potem świat znów zaczął istnieć, ale istniał zupełnie inaczej.”


Alexis czekał na swoją byłą dziewczynę i jak się ostatnio dowiedział – domniemaną narzeczoną w jednej z barcelońskich kawiarni. Już dawno wybiła umówiona godzina, a Klara nadal się nie pojawiła. Piłkarz dopił kawę, którą wcześniej zamówił, po czym zaczął bawić się łyżeczką. Po jakimś kwadransie, kiedy Chile zamierzał już opuścić lokal, Hiszpanka raczyła zaszczycić go swoją obecnością.
-O, więc jednak jesteś! – „powitał” ją Sanchez z udawaną radością.
Dziewczyna, jak gdyby nigdy nic, podeszła i pocałowała Alexisa w policzek.- Przepraszam.- szepnęła mu do ucha.
-Do rzeczy.- Chile powiedział oschle, po czym oboje usiedli przy stoliku.- Chciałem się z tobą spotkać tylko po to, by wyjaśnić pewną sprawę.- cały czas bawił się łyżeczką do cukru, chcąc w ten sposób uniknąć kontaktu wzrokowego.
Klara westchnęła cicho. Była zawiedziona, miała nadzieję, że Alexis stęsknił się za nią, zrozumiał, że nie może bez niej żyć i znów będą razem.- Więc o co chodzi?- zapytała, zapalając papierosa.
Sanchez nienawidził zapachu tytoniu. Starał się ignorować zachowanie jego towarzyszki, ale nie potrafił.- Miałaś nie robić tego przy mnie.- wycedził przez zęby. Niewiele brakowało, a z nerwów złamałby łyżeczkę.
-Przecież nie jesteśmy już razem.- odparła, spoglądając mu w oczy.- Nie masz prawa mnie ograniczać.
Piłkarz wziął głęboki wdech, starając się utrzymać nerwy na wodzy.- Posłuchaj.- zaczął.- Nie mam zamiaru siedzieć tutaj z tobą niewiadomo jak długo. Chcę rozwiązać tę sprawę, zanim zainteresują się nami fotoreporterzy.- mówił półszeptem.
-Więc słucham.- Klara wypuściła z płuc dym papierosowy wprost na Chilijczyka, uśmiechając się szeroko.
-Dlaczego rujnujesz mi życie?- Alexis przeszedł do rzeczy.- Kiedy było już dobrze, nagle dowiedziałem się z jakiegoś brukowca, że biorę ślub!- zacisnął pięści.- Na dodatek, artykuł kończył się naszym zdjęciem. Wiesz co? Chętnie zobaczę ten pierścionek zaręczynowy, który ci wręczyłem.- Chile uśmiechnął się szyderczo, poruszając brwiami.
-Okej, powiem ci, o co mi chodzi. Nie jesteś głupim chłopcem.- puściła mu oczko, gasząc papierosa w popielniczce, po czym pochyliła się nad nim.- Posłuchaj.- wyszeptała.- Albo będziesz ze mną, albo z nikim innym. Rozumiesz? Nie dopuszczę do tego. Zainteresował cię ten artykuł, bo przyplątała ci się jakaś zdzira?- Klara zaśmiała się krótko.- Kochanie, byłam całym twoim światem!
-Nie masz prawa mówić tak na Olivię.- warknął Chile, zaciskając pięści.- I masz rację. Byłaś. Cieszę się, że zmarnowałem na ciebie stosunkowo mało czasu. Oli spadła mi z nieba. – uśmiechnął się mimowolnie. - Wiesz, los znów postawił mi ją na drodze, chcąc uchronić mnie od ciebie. Tamta dziewczyna jest tą, którą kocham i nie pozwolę, by coś nas rozłączyło.- Alexis mówił powoli, zerkając co jakiś czas na Klarę.- A już na pewno nie jakiś głupi artykuł w kolorowej gazecie pełnej farmazonów. Dlatego mam do ciebie ostatnią prośbę.- westchnął.- Sprostuj te informacje. Powiedz publicznie, że nie będzie żadnego ślubu, że nie jesteśmy razem.- piłkarz wstał.- A po wszystkim po prostu zapomnijmy o sobie.- pochylił się nad stolikiem.- Mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy. Miło było cię poznać, Klaro.- wyszeptał, po czym wyszedł z kawiarni, zakładając okulary przeciwsłoneczne. Pozostawił byłą dziewczynę samą, która jeszcze przez jakiś czas tępo wpatrywała się w łyżeczkę do cukru, którą niedawno bawił się Alexis.

Chile ruszył pewnym krokiem w stronę swojego domu, gdzie czekał na niego Pedro. Był z siebie zadowolony. Cieszył się, że raz na zawsze pozbył się Klary ze swojego życia. Teraz skupił się tylko na tym, by wyjaśnić wszystko Olivii.
-Nie wiem, czy ona tak łatwo odpuści…- powiedział Rodriguez po tym, jak jego przyjaciel opowiedział mu całą sytuację.- Ma charakterek.
-Jestem dobrej myśli.- oznajmił Chilijczyk.- Cholera, jak ja teraz znajdę Oli?- piłkarz zaczął krążyć po salonie.
-Radzę rozpocząć poszukiwania od Camp Nou. Z twoich opowiadań wywnioskowałem,  że to jej ulubione miejsce.- Hiszpan uśmiechnął się serdecznie.- Jutro mamy otwarty trening, może przyjdzie…

* * *

Olivia pożegnała się z Leną na lotnisku, zaczekała, aż samolot siostry odleci, po czym skierowała się do domu piechotą. Dziewczyna nadal była załamana informacją, która wywołała spory szum w całej Hiszpanii. Dołowała się myślą, że jak zwykle coś musiało się zepsuć. Łudziła się, że tym razem będzie inaczej, że odważy się powiedzieć Alexisowi to, czego nie wyznała kilka lat temu. Niestety nie zdążyła. Może to i dobrze? Może tymi słowami zrujnowałaby jego związek? Cóż, teraz musiała pogodzić się z tym, że nigdy nie będzie z miłością swojego życia.
Będąc już w domu, Oli opadła bezwładnie na łóżko, wzdychając ciężko. Dawno nie czuła się tak fatalnie. Najchętniej zasnęłaby i już nigdy się nie obudziła. „A może to wszystko to sen? Może to jeden wielki koszmar…” – myślała. Wtedy Chilijka tak bardzo chciała zapomnieć o swoim przyjacielu, choć na chwilę. Pragnęła cofnąć czas, nie dopuścić do ich spotkania w Mediolanie. Gdyby nie to, Olivia dziś by nie cierpiała.
Dziewczyna podkuliła leniwie nogi, po czym przysunęła szafkę nocną, na której leżał laptop. Uruchomiła urządzenie w celu sprawdzenia poczty i zorientowania się, co wydarzyło się dziś na świecie. Sprawdzając skrzynkę mailową, natknęła się na wiadomość z oficjalnej strony internetowej FC Barcelony, w której poinformowano ją o otwartym treningu, który miał rozpocząć się już za godzinę. Oli, ucieszona tym newsem, zabrała się do przygotowań. O wiele bardziej uśmiechała jej się wizyta na Camp Nou i obejrzenie ćwiczeń jej ulubieńców, niż użalanie się nad sobą w domu, w którym panowała grobowa atmosfera.
Po niecałych trzydziestu minutach Olivia była już gotowa do wyjścia. Ubrała jeszcze tylko koszulkę klubową, po czym opuściła swoje mieszkanie, kierując się w stronę stadionu.
Promienie słoneczne pieściły policzki Chilijki, susząc przy tym jej wilgotne od łez policzki. Wiedziała, że pojawienie się na Camp Nou wiąże się ze spotkaniem Alexisa. Głównie po to przyszła na ten trening. By móc go zobaczyć. Jego uśmiech, który wywoływał u niej dreszcze, jego oczy o głębokim odcieniu i powalającym spojrzeniu… Wiedziała, że nie powinna się tak zachowywać, ale pokusa była zbyt silna. Olivia uzależniła się od Sancheza. Mogła być na każde jego zawołanie, mogła budzić się z nim co rano, ale… On chciał spędzić życie z kimś innym.
Dziewczyna usiadła na jednym z plastikowych krzesełek, na najniższym poziomie trybun. Chciała być jak najbliżej boiska, by wszystko dobrze widzieć. Oli dotarła na stadion chyba jako ostatnia, bo większość miejsc była już zajęta, a piłkarze trenowali w najlepsze. Wśród zawodników Blaugrany był On. Grał w kółku wraz z Leo Messim, Pedro Rodriguezem, Cesciem Fabregasem i Danim Alvesem. Co jakiś czas rozglądał się po trybunach. Z jednej strony Olivia miała nadzieję, że Chile rozpozna ją wśród tłumów, jednak z drugiej – nie była do końca przekonana, czy to dobry pomysł. Jak ma się teraz do niego odnosić? Po tym, czego się dowiedziała, powinien być dla niej zupełnie kimś innym. On jednak nadal był najważniejszy.
Po półtoragodzinnej sesji treningowej, Oli wyszła z Camp Nou. Zatrzymała się na parkingu, opierając się o murek. Właśnie zachodziło słońce, niebo przybrało intensywny, pomarańczowy kolor. Wieczór był cudowny. Wokół panowała cisza, wszyscy opuścili już teren stadionu. A przynajmniej tak jej się wydawało…

Nagle ktoś zaszedł dziewczynę od tyłu, złapał ją w talii i obrócił w swoją stronę. Przerażona Olivia szybko odetchnęła z ulgą. Jej oczom ukazał się Alexis. Piłkarz przejechał delikatnie kciukiem po policzku Chilijki, po czym spojrzał jej w oczy. Kiedy zauważył, że Oli się uśmiecha, zbliżył się do niej, ujmując jej twarz w dłonie i złączył ich usta w długim pocałunku pełnym emocji.
________________________
Krótki, wymuszony. Przepraszam, myślałam, że w wakacje będę miała więcej czasu na pisanie, a ledwo sobie ze wszystkim radzę. Następny będzie treściwszy! :D