„A
potem świat znów zaczął istnieć, ale istniał zupełnie inaczej.”
Alexis czekał na swoją byłą
dziewczynę i jak się ostatnio dowiedział – domniemaną narzeczoną w jednej z
barcelońskich kawiarni. Już dawno wybiła umówiona godzina, a Klara nadal się
nie pojawiła. Piłkarz dopił kawę, którą wcześniej zamówił, po czym zaczął bawić
się łyżeczką. Po jakimś kwadransie, kiedy Chile zamierzał już opuścić lokal,
Hiszpanka raczyła zaszczycić go swoją obecnością.
-O, więc jednak jesteś! –
„powitał” ją Sanchez z udawaną radością.
Dziewczyna, jak gdyby nigdy
nic, podeszła i pocałowała Alexisa w policzek.- Przepraszam.- szepnęła mu do
ucha.
-Do rzeczy.- Chile powiedział
oschle, po czym oboje usiedli przy stoliku.- Chciałem się z tobą spotkać tylko
po to, by wyjaśnić pewną sprawę.- cały czas bawił się łyżeczką do cukru, chcąc
w ten sposób uniknąć kontaktu wzrokowego.
Klara westchnęła cicho. Była
zawiedziona, miała nadzieję, że Alexis stęsknił się za nią, zrozumiał, że nie
może bez niej żyć i znów będą razem.- Więc o co chodzi?- zapytała, zapalając
papierosa.
Sanchez nienawidził zapachu
tytoniu. Starał się ignorować zachowanie jego towarzyszki, ale nie potrafił.-
Miałaś nie robić tego przy mnie.- wycedził przez zęby. Niewiele brakowało, a z
nerwów złamałby łyżeczkę.
-Przecież nie jesteśmy już
razem.- odparła, spoglądając mu w oczy.- Nie masz prawa mnie ograniczać.
Piłkarz wziął głęboki wdech,
starając się utrzymać nerwy na wodzy.- Posłuchaj.- zaczął.- Nie mam zamiaru
siedzieć tutaj z tobą niewiadomo jak długo. Chcę rozwiązać tę sprawę, zanim
zainteresują się nami fotoreporterzy.- mówił półszeptem.
-Więc słucham.- Klara wypuściła
z płuc dym papierosowy wprost na Chilijczyka, uśmiechając się szeroko.
-Dlaczego rujnujesz mi życie?-
Alexis przeszedł do rzeczy.- Kiedy było już dobrze, nagle dowiedziałem się z
jakiegoś brukowca, że biorę ślub!- zacisnął pięści.- Na dodatek, artykuł
kończył się naszym zdjęciem. Wiesz co? Chętnie zobaczę ten pierścionek
zaręczynowy, który ci wręczyłem.- Chile uśmiechnął się szyderczo, poruszając
brwiami.
-Okej, powiem ci, o co mi
chodzi. Nie jesteś głupim chłopcem.- puściła mu oczko, gasząc papierosa w
popielniczce, po czym pochyliła się nad nim.- Posłuchaj.- wyszeptała.- Albo
będziesz ze mną, albo z nikim innym. Rozumiesz? Nie dopuszczę do tego. Zainteresował
cię ten artykuł, bo przyplątała ci się jakaś zdzira?- Klara zaśmiała się
krótko.- Kochanie, byłam całym twoim światem!
-Nie masz prawa mówić tak na
Olivię.- warknął Chile, zaciskając pięści.- I masz rację. Byłaś. Cieszę się, że
zmarnowałem na ciebie stosunkowo mało czasu. Oli spadła mi z nieba. –
uśmiechnął się mimowolnie. - Wiesz, los znów postawił mi ją na drodze, chcąc
uchronić mnie od ciebie. Tamta dziewczyna jest tą, którą kocham i nie pozwolę,
by coś nas rozłączyło.- Alexis mówił powoli, zerkając co jakiś czas na Klarę.-
A już na pewno nie jakiś głupi artykuł w kolorowej gazecie pełnej farmazonów.
Dlatego mam do ciebie ostatnią prośbę.- westchnął.- Sprostuj te informacje.
Powiedz publicznie, że nie będzie żadnego ślubu, że nie jesteśmy razem.-
piłkarz wstał.- A po wszystkim po prostu zapomnijmy o sobie.- pochylił się nad
stolikiem.- Mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy. Miło było cię poznać,
Klaro.- wyszeptał, po czym wyszedł z kawiarni, zakładając okulary
przeciwsłoneczne. Pozostawił byłą dziewczynę samą, która jeszcze przez jakiś
czas tępo wpatrywała się w łyżeczkę do cukru, którą niedawno bawił się Alexis.
Chile ruszył pewnym krokiem w
stronę swojego domu, gdzie czekał na niego Pedro. Był z siebie zadowolony.
Cieszył się, że raz na zawsze pozbył się Klary ze swojego życia. Teraz skupił
się tylko na tym, by wyjaśnić wszystko Olivii.
-Nie wiem, czy ona tak łatwo
odpuści…- powiedział Rodriguez po tym, jak jego przyjaciel opowiedział mu całą
sytuację.- Ma charakterek.
-Jestem dobrej myśli.- oznajmił
Chilijczyk.- Cholera, jak ja teraz znajdę Oli?- piłkarz zaczął krążyć po
salonie.
-Radzę rozpocząć poszukiwania
od Camp Nou. Z twoich opowiadań wywnioskowałem,
że to jej ulubione miejsce.- Hiszpan uśmiechnął się serdecznie.- Jutro
mamy otwarty trening, może przyjdzie…
* * *
Olivia pożegnała się z Leną na
lotnisku, zaczekała, aż samolot siostry odleci, po czym skierowała się do domu
piechotą. Dziewczyna nadal była załamana informacją, która wywołała spory szum
w całej Hiszpanii. Dołowała się myślą, że jak zwykle coś musiało się zepsuć.
Łudziła się, że tym razem będzie inaczej, że odważy się powiedzieć Alexisowi
to, czego nie wyznała kilka lat temu. Niestety nie zdążyła. Może to i dobrze?
Może tymi słowami zrujnowałaby jego związek? Cóż, teraz musiała pogodzić się z
tym, że nigdy nie będzie z miłością swojego życia.
Będąc już w domu, Oli opadła
bezwładnie na łóżko, wzdychając ciężko. Dawno nie czuła się tak fatalnie.
Najchętniej zasnęłaby i już nigdy się nie obudziła. „A może to wszystko to sen? Może to jeden wielki koszmar…” –
myślała. Wtedy Chilijka tak bardzo chciała zapomnieć o swoim przyjacielu, choć
na chwilę. Pragnęła cofnąć czas, nie dopuścić do ich spotkania w Mediolanie.
Gdyby nie to, Olivia dziś by nie cierpiała.
Dziewczyna podkuliła leniwie
nogi, po czym przysunęła szafkę nocną, na której leżał laptop. Uruchomiła
urządzenie w celu sprawdzenia poczty i zorientowania się, co wydarzyło się dziś
na świecie. Sprawdzając skrzynkę mailową, natknęła się na wiadomość z oficjalnej
strony internetowej FC Barcelony, w której poinformowano ją o otwartym
treningu, który miał rozpocząć się już za godzinę. Oli, ucieszona tym newsem,
zabrała się do przygotowań. O wiele bardziej uśmiechała jej się wizyta na Camp
Nou i obejrzenie ćwiczeń jej ulubieńców, niż użalanie się nad sobą w domu, w
którym panowała grobowa atmosfera.
Po niecałych trzydziestu
minutach Olivia była już gotowa do wyjścia. Ubrała jeszcze tylko koszulkę
klubową, po czym opuściła swoje mieszkanie, kierując się w stronę stadionu.
Promienie słoneczne pieściły
policzki Chilijki, susząc przy tym jej wilgotne od łez policzki. Wiedziała, że
pojawienie się na Camp Nou wiąże się ze spotkaniem Alexisa. Głównie po to
przyszła na ten trening. By móc go zobaczyć. Jego uśmiech, który wywoływał u
niej dreszcze, jego oczy o głębokim odcieniu i powalającym spojrzeniu…
Wiedziała, że nie powinna się tak zachowywać, ale pokusa była zbyt silna.
Olivia uzależniła się od Sancheza. Mogła być na każde jego zawołanie, mogła
budzić się z nim co rano, ale… On chciał spędzić życie z kimś innym.
Dziewczyna usiadła na jednym z
plastikowych krzesełek, na najniższym poziomie trybun. Chciała być jak
najbliżej boiska, by wszystko dobrze widzieć. Oli dotarła na stadion chyba jako
ostatnia, bo większość miejsc była już zajęta, a piłkarze trenowali w
najlepsze. Wśród zawodników Blaugrany był On. Grał w kółku wraz z Leo Messim,
Pedro Rodriguezem, Cesciem Fabregasem i Danim Alvesem. Co jakiś czas rozglądał
się po trybunach. Z jednej strony Olivia miała nadzieję, że Chile rozpozna ją
wśród tłumów, jednak z drugiej – nie była do końca przekonana, czy to dobry
pomysł. Jak ma się teraz do niego odnosić? Po tym, czego się dowiedziała, powinien
być dla niej zupełnie kimś innym. On jednak nadal był najważniejszy.
Po półtoragodzinnej sesji
treningowej, Oli wyszła z Camp Nou. Zatrzymała się na parkingu, opierając się o
murek. Właśnie zachodziło słońce, niebo przybrało intensywny, pomarańczowy
kolor. Wieczór był cudowny. Wokół panowała cisza, wszyscy opuścili już teren
stadionu. A przynajmniej tak jej się wydawało…
Nagle ktoś zaszedł dziewczynę od
tyłu, złapał ją w talii i obrócił w swoją stronę. Przerażona Olivia szybko
odetchnęła z ulgą. Jej oczom ukazał się Alexis. Piłkarz przejechał delikatnie
kciukiem po policzku Chilijki, po czym spojrzał jej w oczy. Kiedy zauważył, że
Oli się uśmiecha, zbliżył się do niej, ujmując jej twarz w dłonie i złączył ich
usta w długim pocałunku pełnym emocji.
________________________
Krótki, wymuszony. Przepraszam, myślałam, że w wakacje będę miała więcej czasu na pisanie, a ledwo sobie ze wszystkim radzę. Następny będzie treściwszy! :D