poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 2

„Musimy po prostu zaakceptować to, że ludzie zostaną w naszych sercach, nawet jeśli nie będzie ich w naszym życiu.”



Kiedy Alexis wyjechał, Olivia została sama. Nie miała innych przyjaciół, a choć Sanchez obiecał stały kontakt, nie odezwał się ani razu, nieświadomie raniąc dziewczynę z dnia na dzień coraz bardziej. Bywało, że Oli siedziała całymi dniami w domu, oczekując jakiegokolwiek odzewu ze strony przyjaciela. Minęło 9 lat. Nie zadzwonił nigdy. Choć teraz mieszkają w jednym mieście, nie wpadli na siebie ani razu. W zasadzie Olivia widziała go tylko raz, podczas celebracji Mistrzostwa  Hiszpanii, kiedy to cała drużyna FC Barcelony przejeżdżała klubowym autobusem przez miasto. Nie sposób jednak było zobaczyć nawet z wysokości drobną blondynkę, którą ostatni raz Alexis widział, mając 15 lat…
-Znów myślisz o tym wyjeździe?- zapytał Lucas.
-Co?- mruknęła zdezorientowana Olivia.- A, tak…- odparła, przygryzając wargę. Nie wspominała swojemu chłopakowi o Sanchezie, to nie byłoby przyjemne. Musiała kłamać.
Z dnia na dzień dziewczyna czuła się coraz gorzej, dobijało ją to, jak bardzo oddala się od Lucasa i nie może nic na to poradzić. To wszystko było od niej silniejsze… Ale właściwie co? Powracające uczucie do przyjaciela z dzieciństwa? Cóż, dłuższe okłamywanie samej siebie nie miało sensu. Olivia zapomniała o tym, co jeszcze niedawno łączyło ją z Lucasem. Chciała spotkać się z Alexisem, chciała znów spojrzeć w jego oczy, porozmawiać, choć przez chwilę. Jak kiedyś. Dlaczego wspomnienia tak nagle powróciły? Blondynka sama nie potrafiła sobie tego wyjaśnić. Myśli o Sanchezie sprawiały, że Olivia chciała jechać do Włoch tylko ze względu na piłkarza, który przyjedzie do Mediolanu, by negocjować swój ewentualny transfer z Barcelony do Interu, a nie po to, by spędzić czas ze swoim chłopakiem… Blondynka czuła do siebie obrzydzenie. Zadręczała się, krytykowała samą siebie na każdym kroku. „Jak można być taką egoistką? Jak mogę krzywdzić chłopaka, który darzy mnie tak silnym uczuciem?”- myślała. Dziewczyna marniała w oczach, jadła coraz mnie, co nie uszło uwadze Lucasa.
-Kochanie, co jest? Gdzie się podział „Mały Głód”, imieniem Olivia?- zaśmiał się serdecznie, patrząc jednak na dziewczynę z niepokojem.
-Zatrułam się…- po raz kolejny skłamała. Czuła się z tym beznadziejnie, ale kierowała się myślą, że wtedy nie miała innego wyjścia.
-Biedactwo…- powiedział troskliwym tonem Lucas, przytulając dziewczynę.
Olivia obejmowała chłopaka, podczas gdy jej serce męczyło sumienie w postaci przeszywającego bólu. Poczuła jednak przyjemne ciepło bijące od ciała bruneta. Ten prosty gest podsunął Olivii pewną myśl: Lucas powinien być dla ciebie najważniejszy.
-O, chyba już mi lepiej.- zachichotała blondynka.
-To co, może coś słodkiego?- chłopak poruszył brwiami.
Olivia musnęła delikatnie jego wargi.- Wystarczająco słodkie?- zamruczała mu do ucha, przygryzając je.
-Zdecydowanie tak.

* * *


Nadszedł dzień wylotu do Włoch. Lucas od samego rana krążył po domu uradowany, co chwilę pakując coś do walizek. Olivia „skakała” po kanałach telewizyjnych, pozostając obojętna na jego poczynania i cały ten wyjazd. Od początku była do tego negatywnie nastawiona. Chciała odwiedzić siostrę, której nie widziała od pół roku, ale… dlaczego akurat wtedy, kiedy w Mediolanie będzie Alexis? Im bardziej chciała go unikać, tym więcej nadarzało się okazji na spotkanie go.”To miasto jest duże… Może się na siebie nie trafimy…”- myślała.
-Oli, chyba czas się zbierać!- krzyknął z kuchni Lucas.
Dziewczyna spojrzała na zegarek. Fakt, za godzinę mieli samolot, a zanim dojadą na lotnisko… Lepiej przyjechać wcześniej, niż dotrzeć na ostatnią chwilę.- Wszystko spakowane?- zapytała, śmiejąc się na wspomnienie biegającego po domu Lucasa.
-Jasne, wziąłem chyba pół domu.
-Okej, więc drugą połowę zamkniemy i możemy jechać.


Dobrze, że para wyjechała wcześniej. W Barcelonie były niesamowite korki, a wszystko przez to, że dziś sobota – mecz ligowy.
-Cóż, przynajmniej na lotnisku nie będzie tłumów.- stwierdził Lucas.
-Cholera, dzisiaj derby Katalonii…- mruknęła Olivia, a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Nie lubiła, kiedy omijały ją spotkania ulubionej drużyny.
-Nic nadzwyczajnego.- prychnął. Hiszpan nienawidził piłki nożnej, co strasznie denerwowało blondynkę, kiedy ta nie mogła obejrzeć meczu, bo w telewizji leciał jakiś program o motoryzacji, a niestety na wyjście na Camp Nou nie zawsze mogła sobie pozwolić.
Słowa Lucasa sprawdziły się, lotnisko El Prat świeciło pustkami, nie musieli stać w żadnej kolejce. Odprawa przebiegła sprawnie i już po chwili znajdowali się na pokładzie samolotu.


* * *


-Olivia!- krzyknęła radośnie Lena, widząc w drzwiach siostrę.- Miło cię widzieć!
-Z wizyty na wizytę jesteś coraz ładniejsza.- Oli spojrzała na Lenę z wyrzutem.
-Ty również promieniejesz.
-Gdzie jest Nicolas?- zapytał chłopak Olivii.
-W pracy, będzie za godzinę.
Zabrali walizki z taksówki i weszli do mieszkania Leny. Dom był piękny, zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Był urządzony w dobrym guście. Łączył klasykę z nowoczesnością, nadając wszystkiemu niesamowity klimat.
-Lucas, zostań tutaj, muszę na chwilę porwać Olivię. Wiesz, długo się nie widziałyśmy…- powiedziała Lena, wskazując Lucasowi drogę do salonu, po czym pociągnęła siostrę za rękę i pobiegły do kuchni.
-Alexis jest w Mediolanie od wczoraj.- zaczęła prosto z mostu brunetka.
Olivia spiorunowała siostrę wzrokiem.- A Lucas od dzisiaj.- odparła ironicznie, krzyżując ręce na piersiach.- Mam nadzieję, że nie jesteś z Sanchezem w jakimś spisku i nie wyskoczy zaraz zza lodówki?- Oli spojrzała na siostrę nieufnie.
-Szkoda, ze dopiero teraz mi to podsunęłaś…- wymamrotała zrezygnowana Lena.
-Mediolan to wystarczająco duże miasto. Jeśli w Barcelonie się nie spotkaliśmy, to tutaj tym bardziej nie ma na to szans.- Olivia uśmiechnęła się triumfująco.
-W głębi duszy pragniesz tego spotkania.
-Bardziej, niż czegokolwiek innego…- wyrwało jej się, co wywołało u Leny śmiech.
-Znam cię lepiej niż własną kieszeń, siostro.- puściła oczko.

Pierwszy dzień we Włoszech minął bardzo szybko, głównie na wspólnej rozmowie i wspominaniu starych czasów. Wycieczki krajoznawcze zaplanowali na następny dzień. Lucas i Olivia byli wykończeni.
-Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.- westchnęła Oli, podnosząc się z podłogi.- Proponuję iść spać.- spojrzała na twarze obecnych. Po ich minach stwierdziła, że chyba wszyscy czekali, aż to zdanie wypłynie z czyichś ust. Razem z Lucasem udali się do pokoju gościnnego, położyli się na wygodnym łóżku i w mgnieniu oka zasnęli.

* * *

-To co, od czego zaczynamy?- zapytała starszą siostrę, kiedy stali w centrum jednego ze wspaniałych włoskich rynków. Mediolan był cudowny.
Prowadzili dyskusję. Nie mogli zdecydować się, które miejsce mogliby zwiedzić najpierw. Każdy sugerował coś innego. Postanowili więc, że kupią mapy dla Olivii i Lucasa i każdy pójdzie w swoją stronę. Cóż, nie był to może najlepszy pomysł, ale nie znaleźli innego sposobu na zawarcie kompromisu.
Oli wybrała stadion Interu Mediolan, co jej chłopak uznał za nudne i skierował się w stronę jakiegoś muzeum. Dziewczyna nie pomyślałaby, że zainteresują go czasy renesansu!
Szybkim krokiem trafiła do celu w niecałe dziesięć minut. Cóż, stadion nie robił na niej takiego wrażenia jak Camp Nou, ale… Coś w sobie miał. Zachwycała się obiektem, krążąc wokół niego, kiedy nagle przypomniała sobie o czymś, a właściwie… o kimś.- Cholera.- mruknęła pod nosem, po czym pospiesznie (i dość nieudolnie…) wyciągnęła z kieszeni spodenek telefon. Znalazła w spisie kontaktów numer Lucasa i nacisnęła zieloną słuchawkę. Po chwili słyszała już jego znudzony głos.- Przyjdź pod stadion, natychmiast!- krzyknęła.
-Coś się stało?- zapytał zdziwiony.
-Po prostu przyjdź!- ponowiła prośbę, a właściwie rozkaz, po czym rozłączyła się, dodając sytuacji tragizmu. Po co to wszystko? Chciała czuć się bezpieczniej. Zauważyła, że kiedy jest sama, nagle wydaje jej się, że każdy mijający ją człowiek jest podobny do Alexisa. Cóż, jeśli tak dalej pójdzie, wyląduje w psychiatryku.
-Nie uciekniesz mi!- usłyszała męski głos kilka metrów za nią, po czym podskoczyła jak oparzona. Okazało się, że zupełnie nieznajomy jej chłopak kierował te słowa do jego dziewczyny, z którą ganiał się wokół fontanny. Swoją drogą, fontanna ta zachwyciła Olivię bardziej niż stadion. Była magiczna. Podeszła bliżej i zamoczyła rękę w krystalicznie czystej wodzie. Na dnie leżało mnóstwo monet. Fontanna musiała być więc jedną z tych, które uznawano za przynoszące szczęście w miłości. Dziewczyna pomyślała, że dorzuci coś od siebie. Szkoda by było zmarnować taką okazję. Wyciągnęła więc z kieszeni kilka centów i wrzuciła je do wody. Przyjrzała się fontannie po raz ostatni, zrobiła jej kilka zdjęć i ruszyła dalej, w stronę muzeum, do którego poszedł Lucas. Po drodze zastanawiała się, co też przyniesie jej los z fontanny. Jej przemyślenia przerwał krzyk jakiejś dziewczyny.
-To on!- wrzasnęła, po czym pobiegła przed siebie, piszcząc. A za nią pomknęło jeszcze stado innych nastolatek. I wtedy Olivia zobaczyła, co wywołało u nich taką euforię. Na horyzoncie pojawił się bowiem Alexis Sanchez!
„Co robić, co robić?!”- powtarzała w myślach.- „Może mnie nie rozpozna.”- blondynka przechodziła obok tego zbiegowiska wolnym krokiem, nie wyróżniając się zbytnio (choć właściwie była jedyną spośród wszystkich obecnych w obrębie jakichś 50 metrów, która nie piszczała i nie pchała się tylko po to, by chociaż dotknąć piłkarza FC Barcelony), kiedy przyszedł Lucas.
-No w końcu!- pokiwała głową.- Aż tak bardzo zafascynowały cię antyki?- zaśmiała się krótko.
Chłopak nie odpowiedział. Patrzył tylko na zbiegowisko wokół Sancheza, mrużąc oczy.
-A ty nie chcesz autografu?- odezwał się Alexis. Olivia zamarła. Nie odwróciła się w jego stronę.”Spokojnie, przecież to pytanie nie musiało być skierowane do ciebie.”- pomyślała. Zapomniała o tym, że wokół nie ma nikogo oprócz niej, kto nie dołączył do… grona zainteresowanych. Nie wliczając oczywiście zdenerwowanego Lucasa. Był tak chorobliwie zazdrosny, że każde spojrzenie piłkarza w kierunku jego dziewczyny przyprawiało go o dreszcze.
Olivia postanowiła się odwrócić. Zrobiła to bardzo powoli, niesamowicie się przy tym trzęsąc, co spotkało się z uśmiechem Chilijczyka, który w tym momencie w ogóle nie reagował na wrzaski fanek i na to, że wymachują mu kartkami i długopisami przed twarzą. Skupił się na Olivii, która nie wiedziała czy patrzeć na Lucasa, czy na Alexisa. Piłkarza nurtowało to, czemu jako jedyna przeszła obok niego obojętnie. Od początku kariery nie miał do czynienia z takim zjawiskiem, więc nieco go to uraziło. Blondynkę z kolei zabolało to, że chłopak, z którym spędziła piętnaście lat swojego życia, nie rozpoznał jej. Do tej pory sądziła, że niewiele się zmieniła, wywnioskowała jednak, że jeśli stary przyjaciel jej nie rozpoznał, musiała wyglądać teraz zupełnie inaczej.

-Chodźmy stąd, nie wytrzymam tych wrzasków.- burknął pod nosem Lucas, na co Olivia chętnie się zgodziła, chcąc jak najszybciej zniknął z oczu Sanchezowi.
Para znikała już za rogiem ulicy, na której jeszcze przed chwilą się znajdowała, i wtedy Alexisowi coś zaświtało w głowie.- Te oczy…- zmarszczył brwi.- Olivia!- krzyknął, ale dziewczyny już dawno nie było w pobliżu.