czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 4

„Ponieważ kocha się nie za coś, lecz pomimo wszystko.”


Olivia powoli szła w kierunku fontanny, która namieszała w jej życiu. Była dopiero osiemnasta, więc blondynka miała całą godzinę do spotkania. Nie potrafiła jednak usiedzieć w domu. Wolała czekać na Alexisa tam, gdzie wszystko się zaczęło, a właściwie – powróciło. Lubiła to miejsce. Miłe wspomnienia dodawały temu placu uroku, dziewczyna na samą myśl o ulicy Via Dante, uśmiechała się promiennie. Idąc przed siebie, zaobserwowała, że mijający ją ludzie dziwnie na nią patrzą, bo co chwilę kąciki jej ust mimowolnie się unosiły. Olivia nie zważała jednak na to, bowiem w zasięgu jej wzroku pojawiła się już znajoma fontanna, a co ważniejsze – stał przy niej nie kto inny jak Alexis. Blondynka nie mogła w to uwierzyć. Myślała, że wyszła za wcześnie, a okazało się, że chłopak pojawił się w umówionym miejscu jeszcze wcześniej! Sanchez także z niecierpliwością czekał na to spotkanie. Dziewczyna czym prędzej pomknęła w stronę swojego przyjaciela i rzuciła mu się na szyję. Każda obserwująca ich  osoba stwierdziłaby zapewne, że są szczęśliwą parą. Znajomi zachowywali się bowiem tak, jakby byli w związku. Młodzi nie zwracali jednak uwagi na ludzi, cieszyli się tylko sobą.
-Chyba byliśmy umówieni na dziewiętnastą…- westchnęła Olivia, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
-A więc to randka?- zapytał Chilijczyk, po czym przygryzł wargę, uśmiechając się zawadiacko.
Blondynka w momencie poczerwieniała. Nic nie odpowiedziała, zmierzwiła jedynie włosy przyjaciela.
A więc oficjalnie miało być to zwykłe spotkanie. Po prostu, by spędzić miło czas w swoim towarzystwie, odnowić i wzmocnić więzi. Nieoficjalnie jednak, w myślach obojga była to randka. Ten plan na wieczór został jednak tylko w ich głowach.
-Jak przeżyłaś wczoraj atak ze strony chłopaka?- zapytał niepewnie Alexis, kiedy usiedli na pobliskiej ławce.
-Pokłóciliśmy się, a rano wyjechał.- na twarzy dziewczyny pojawił się grymas niezadowolenia.
Piłkarz postanowił zmienić temat.- Mieszkasz w Mediolanie?- zapytał z nieukrywaną ciekawością.
-Nie, mieszkam i pracuję w Barcelonie.
Na te słowa Chile spojrzał na swoją towarzyszkę zszokowany, unosząc brew.- I ani razu się nie spotkaliśmy?!
-Wiesz, ja widziałam cię podczas świętowania Mistrzostwa Hiszpanii, ale czy ty zauważyłeś mnie…?- westchnęła Olivia.
-Niestety nie byłem w stanie.- odparł ze smutkiem.- Cholerny  paradoks. Mieszkamy w jednym mieście, a wpadliśmy na siebie dopiero po kilku latach… We Włoszech!- zaśmiał się krótko.- To dość dziwne. Jakby los chciał nam coś przez to zasugerować.
Po ostatnim zdaniu Sancheza, Olivia była nieco zszokowana. Nie spodziewała się takich słów z jego strony. Ale wtedy blondynka coś sobie uświadomiła: Alexis najwyraźniej odwzajemniał jej uczucia, ale tak samo jak ona, bał się to okazać. Krył się, wyczekując odpowiedniego momentu. Piłkarz miał świadomość tego, że jeśli będzie za długo czekał, znów straci Olivię, ale… Bał się. Bał się przełamać. Alexis widział, że mimo radości jego przyjaciółki, mimo jej promiennego uśmiechu, w głębi duszy jest załamana rozstaniem z Lucasem. Sanchez za długo ją znał, by dziewczyna mogła to przed nim ukryć. Kiedy Chile usłyszał, że Olivia mieszka w Barcelonie, był w siódmym niebie. Wtedy postanowił sobie, że nie podpisze kontraktu z Interem, bo to oznaczałoby rozstanie z blondynką, a nie przeżyłby tego po raz drugi. Rozłąka ta nie wyszła jednak przyjaciołom na złe. Teraz wiedzą, jak silna jest więź między nimi. Wiedzą, że tego nie zepsułaby nawet 100-letnia przerwa. Przyjaciele coraz bardziej zdawali sobie sprawę z tego, że chyba są sobie pisani. To piękne móc spędzić z kimś całe życie. Od najmłodszych lat, aż po kres…

* * *

-Witaj, piękna Barcelono.- szepnęła Olivia, kiedy samolot dotknął płyty lotniska El Prat.
Pogoda była jak zwykle przepiękna. Słońce pieściło policzki Chilijki, co dziewczyna tak uwielbiała, że z niechęcią wsiadła do taksówki, która odwiozła ją do domu.

-Dziękuję.- rzuciła w stronę kierowcy, wysiadając z auta, zabrała z bagażnika walizki i czym prędzej pomknęła do swojego mieszkania. W środku na Olivię czekała niespodzianka. Kiedy otworzyła drzwi, jej oczom ukazała się ścieżka wyłożona z czerwonych płatków róż, prowadząca w kierunku tarasu. Dziewczyna wolnym, pełnym niepewności krokiem ruszyła przed siebie. Ścieżka doprowadziła ją na taras, gdzie czekał na nią…
-Lucas?- zapytała mocno zdziwiona. Cały czas bowiem pamiętała kłótnię sprzed kilku dni, po której para postanowiła się rozstać, a teraz…
-Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- Hiszpan wstał od małego stolika, na którym stały kwiaty w pokaźnym wazonie i  butelka wina wraz z kieliszkami, po czym pocałował Olivię w policzek.
-Jestem… zaskoczona.- Oli przygryzła wargę, unikając kontaktu wzrokowego z Lucasem. Czuła się nieswojo.
-Mam nadzieję, że mile.- chłopak zaśmiał się serdecznie.
-Tak…- Chilijka mruknęła pod nosem ironicznie. Po krótkim namyśle postanowiła, że weźmie udział w tym „przedstawieniu”.


Wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli, kiedy na dworze zrobiło się ciemno, a alkohol zaczął uderzać do głowy. Lucas włączył muzykę i porwał Olivię do tańca. Po kilku piosenkach oboje byli już wykończeni, a poza tym, szum w ich głowach spowodowany nadmiarem alkoholu stawał się coraz bardziej nieznośny. Para opadła więc bezwładnie na kanapę.
-Czemu my to właściwie robimy?- zapytała Chilijka, ciężko dysząc.- To wszystko. Przecież między nami nic już nie ma.- dodała po tym, jak zobaczyła pytającą minę Lucasa.
-Daj spokój, to było pod wpływem emocji…- tłumaczył się chłopak.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Dam ci jeszcze jedną szansę.- rzekł, upijając porządny łyk wina.- Wybaczę ci tę zdradę.
Olivia zerwała się z sofy, co poskutkowało pulsującym bólem głowy.- Słucham? Jaką zdradę?!
-Nie wiesz którą, więc było ich więcej?- Lucas zaśmiał się krótko.- Widziałem tylko „Mediolański romans” z tym piłkarzyną, jak mu tam…- zmarszczył brwi.- Nieważne. Widziałem, jak się przytulaliście, nie pamiętasz już?
-Jeśli uważasz, że zdradą jest spędzanie czasu z przyjacielem z dzieciństwa…- oczy dziewczyny wypełniły się łzami.-… I zwykły ludzki gest w postaci przytulenia…- mówiła drżącym głosem.- W takim razie zdradziłam cię wiele razy.- zakończyła oschle, głośno przełykając ślinę, po czym zebrała swoje rzeczy i bez słowa wyszła ze swojego mieszkania, trzaskając drzwiami.
Olivia błąkała się po ulicach Barcelony, nie do końca wiedząc, co zrobić. Jedynym wyjściem był pobliski hotel. Skierowała się więc w jego stronę. Przelotnie spojrzała na telefon. Na ekranie widniał sms od Leny: „Alexis zostaje w FCB! W ostatniej chwili zrezygnował z podpisania kontraktu z Interem!”
Dziewczyna przeczytała wiadomość kilka razy, zanim to do niej dotarło. „Postawił na to, co kocha.”- pomyślała, wspominając ich rozmowę we Włoszech.
Oli czym prędzej pomknęła do hotelu i wynajęła pokój na jedną noc. Będąc już w pomieszczeniu z numerem 309, włączyła telewizor, szukając kanału sportowego. Tak jak się spodziewała, w telewizji wrzało od informacji o piłkarzu.
„Alexis Sanchez zostaje w Barcelonie! Jak Chilijczyk tłumaczy swoją decyzję?
-Ktoś kiedyś powiedział mi: „Rób to, co kochasz”. Gra dla Blaugrany to jest właśnie to. Poza tym, nie potrafiłbym żyć we Włoszech, wiedząc, że najważniejsza dla mnie osoba mieszka w Barcelonie.” – po tej wypowiedzi Chilijczyka program się skończył. Olivia przeanalizowała dokładnie słowa przyjaciela. Czyżby to ona była dla niego najważniejsza?

* * *

-Nie jestem pewien, czy robię dobrze, może teraz zaprzepaszczę sobie przyszłość, ale…
-Ona.- dokończył Pedro, który rozmawiał właśnie ze swoim przyjacielem przez telefon.
-Dokładnie tak.- zaśmiał się Chile.- Zmieniła się, wręcz nie do poznania. Jak będę już w Barcelonie, to was zapoznam!
-Nie mogę się doczekać.- powiedział Rodriguez.- Musi być… Idealna, jeśli tak na ciebie działa.-stwierdził, śmiejąc się serdecznie.
-Taka jest.
-Tylko się nie spiesz, bo wszystko spieprzysz.- Pedro przestrzegł przyjaciela.- Z tego co mi mówiłeś, ma chłopaka…
-Podły dupek.- Alexis syknął.- Chyba się rozstali.
Chile zakończył rozmowę z przyjacielem i rozpoczął pakowanie swoich rzeczy. Podróż prywatnym samolotem czekała go późną nocą. Sortując ubrania, myślami był już w Barcelonie. Camp Nou było jego drugim domem, a koledzy z drużyny – niczym wielka rodzina. We Włoszech nie czuł się tak dobrze jak w Hiszpanii. Podczas wizyty w zarządzie Interu Mediolan, Alexis uświadomił sobie, że to nie jest klub dla niego. Jego serce należy do FC Barcelony.

* * *

-Boże, czuję się tu okropnie. I pomyśleć, że teraz w moim mieszkaniu siedzi Lucas, któremu pewnie nawet nie przeszło przez myśl, że może błąkam się po mieście w środku nocy!- Olivia żaliła się swojej siostrze przez telefon.- Ale nie, zdradziłam go, przytulając Alexisa na pożegnanie!- zaśmiała się ironicznie.
-Mówiłam ci, że lepiej będzie, jeśli zostaniesz u nas.- powiedziała Lena.- Może zadzwonisz na policję?
-Nie, to nie jest dobry pomysł. Jutro po prostu tam pójdę i grzecznie go wyproszę. Jeśli będzie się opierał, wtedy wezwę odpowiednie służby.- Oli ze skupieniem przedstawiała siostrze swój plan. Po chwili dziewczyny musiały jednak zakończyć rozmowę, bo Olivia miała gościa. Pukanie do drzwi po północy trochę ją zdziwiło. Możliwe, by o tej porze pracowały jeszcze sprzątaczki?
Chilijka niepewnie, bardzo powoli uchyliła drzwi. Jej oczom ukazał się nie kto inny, jak Lucas. Dziewczyna natychmiast przymknęła drzwi, jednak Hiszpan zdołał je przytrzymać. Oli musiała ulec.
-Czego chcesz?- zapytała, choć wcale nie obchodziła ją jego odpowiedź.
-Oddaję klucze do twojego mieszkania. Wziąłem wszystkie swoje rzeczy. Darujmy sobie jakieś specjalne pożegnania. Mam nadzieję, że nigdy więcej się już nie spotkamy.- powiedział ponurym głosem, wręczając swojej byłej już dziewczynie pęk kluczy.
-Też mam taką nadzieję.- Chilijka odparła oschle. Miała już serdecznie dość Lucasa.
Chłopak odwrócił się na pięcie i poszedł wolnym krokiem w kierunku windy. Olivia odprowadziła go wzrokiem, po czym z hukiem zamknęła drzwi. Odłożyła klucze na szafkę nocną, po czym z impetem rzuciła się na łóżko, rozklejając się jak małe dziecko. Sama nie wiedziała, dlaczego tak zareagowała. Przecież właśnie tego chciała – uwolnić się od Lucasa. Zranił ją. Zakończył tę znajomość słowami, które mocno zabolały dziewczynę.

* * *

-Boże, dziewczyno, uspokój się!- Lena krzyczała na swoją siostrę. Przyjechała do niej z Mediolanu po tym, jak dowiedziała się, co się wydarzyło.
Olivia od kilku dni nie była sobą. Nic ją już nie cieszyło, nawet ostatnie ligowe mecze, nawet to, że FC Barcelona, drużyna, którą kochała, zdobyła kolejne Mistrzostwo Hiszpanii. Dziewczyna znana była z ogromnego poczucia humoru, uśmiech nigdy nie schodził z jej twarzy, a teraz… Nie potrafiła się otrząsnąć. I wbrew pozorom, nie była to wina Lucasa. O nim Chilijka zdążyła już zapomnieć, mimo wszystko. Jej życie skomplikował pewien artykuł a gazecie sportowej. Chodziło o Alexisa, który… Żeni się za 2 miesiące! Oli była tak zszokowana tym, czego dowiedziała się z brukowca, że od jakiegoś czasu, kompletnie załamana, nie wychodzi z domu, nie odzywa się do nikogo… Na końcu artykułu widniało duże zdjęcie pary, wyglądającej na bardzo szczęśliwą. Sanchez obejmował niejaką Klarę, która dumnie pokazywała paparazzim piękny pierścionek zaręczynowy.
-Nie wierzę, że się nie pochwalił!- powiedziała Olivia ironicznym tonem.- Przecież miał do tego tyle okazji! Wtedy, w Mediolanie, kiedy tak patrzył mi głęboko w oczy…- opuściła głowę, roniąc łzy.-Nie wierzę…
Dziewczyna miała dość siedzenia od kilku dni w domu. Postanowiła więc zostawić siostrę na jakiś czas samą i wyjść na spacer.
Mijając kolejne ulice, w końcu dotarła do swojego celu – przed Olivią znajdowało się właśnie kolosalne Camp Nou, jak mówią, świątynia kibiców FC Barcelony. Blondynka postanowiła, że wejdzie na stadion. Pomyślała, że skoro obiekt potrafi ją tak bardzo rozweselić, to pewnie w znaczny sposób pomoże zneutralizować potężną falę smutku.
Oli weszła na trybuny, usiadła na plastikowym siodełku gdzieś po środku jednego z rzędów. Rozejrzała się, nabierając powietrza do płuc. Nie była sama. Na boisku grał, a właściwie kopał bez celu piłkę z całej siły jeden z Nich, ulubieńców Chilijki – Alexis. Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie na jego widok, jednak jej mina szybko zrzedła, kiedy piłkarz spojrzał w jej stronę. Blondynka pospiesznie odwróciła wzrok, patrząc na bramkę, którą podczas większości meczów dzielnie broni Victor Valdes. Chwilę później futbolówka wylądowała między jej słupkami. Sanchez pobiegł po nią, ułożył ją sobie pod pachą, po czym pomachał w kierunku Olivii, uśmiechając się szeroko. Dziewczyna nie zareagowała na ten gest. Przygryzła wargę, kierując wzrok w dół i modliła się, by Chile nie przyszedł do niej.
Cóż, Bóg chciał jednak inaczej. Nim Oli zdążyła cokolwiek zrobić, Alexis kucał już przy niej. Miał zatroskany wyraz twarzy, dopytywał się, co się stało, a ona nie potrafiła mu odpowiedzieć. W zasadzie, potrafiła, ale… nie chciała. Wiedziała, że wtedy usłyszy tylko potwierdzenie tego, co przeczytała i będzie musiała pogodzić się z faktem, że Alexis już nigdy nie będzie tylko jej.
-Olivia…- piłkarz tracił powoli cierpliwość i nadzieję, że cokolwiek usłyszy.- Mi możesz powiedzieć wszystko, przecież wiesz.
-Tak, wiem.- powiedziała półszeptem.- Ale…
Sanchez chwycił dłoń blondynki, po czym ścisnął ją mocno.
Olivia wybuchła płaczem. Wizja przyszłości bez Alexisa ją przerażała.
-No już, spokojnie.- Chile usiadł obok niej i objął ją ramieniem, nie puszczając jej dłoni.- Jeśli ten idiota znów cię skrzywdził…
-To nie jest istotne.- wyszlochała Oli.- Chodzi o…- wzięła głęboki oddech.- ...Ciebie. – spuściła głowę, jednak po chwili Alexis uniósł podbródek dziewczyny.
-Zraniłem cię?- wyszeptał.
-Nie… Tak… Sama nie wiem.- wzruszyła ramionami, wycierając rękawem mokre policzki.
-Proszę, powiedz, jeśli zrobiłem coś nie tak.- napastnik odgarnął niesforny kosmyk włosów z czoła Olivii. Wtedy ich spojrzenia się spotkały. Oboje widzieli w swoich oczach ogromną chęć pocałunku, która była jednocześnie przepełniona potwornym bólem. Przeszłością. Alexis jednak nie potrafił stłumić w sobie emocji i musnął wargi blondynki. Kiedy zorientował się, że ta się nie sprzeciwia, złączył ich usta w prawdziwym, pełnym pożądania pocałunku ciężkim od emocji.
Właśnie spełniło się jedno z największych marzeń Chilijki. Wszystko jednak straciło smak, kiedy dziewczyna przypomniała sobie o czymś, co sprawiło, że natychmiastowo oderwała się od Sancheza.- Ty się żenisz!- krzyknęła, ciężko dysząc. Olivia poczuła się tak, jakby straciła co najmniej 5kg. W końcu odważyła się to powiedzieć, a po wszystkim wyrwała się z uścisku przyjaciela i z płaczem opuściła stadion. Biegła tak szybko, jak chyba jeszcze nigdy w życiu, co chwilę odwracając się za siebie. Alexis cały czas starał się ją dogonić. Nie trwało to długo – kondycja Olivii pozostawiała wiele do życzenia, natomiast Chile, piłkarz, w każdym meczu pokonuje dystans kilkunastu kilometrów, więc ta odległość nie sprawiła mu żadnych problemów.
Sanchez chwycił blondynkę za nadgarstek, zmuszając ją tym samym do zatrzymania się.
-Czego jeszcze chcesz?!- zapytała Oli, a jej oczy znów wypełniły się łzami.
-Chcę wyjaśnień.- odparł spokojnie Alexis.
-Słucham? To ty powinieneś wyjaśnić mi to wszystko! No i pochwalić się, że bierzesz ślub! To trochę dziwne. Najlepsza przyjaciółka dowiaduje się o twoim ślubie z jakiegoś brukowca…- pokiwała głową.
-O jakim ślubie, do cholery?!- Chile uniósł brwi, kompletnie zdezorientowany.
Olivia spojrzała na niego jak na idiotę.- Chyba nigdy nie zaznam spokoju.- westchnęła, po czym odwróciła się na pięcie, chcąc odejść. Piłkarz nie pozwolił jej jednak na to.
-Powiedz, o co chodzi.- zażądał.
-Nieważne.- wycedziła przez zęby.- Puść mnie!
Po chwili zastanowienia, Alexis po prostu zwolnił uścisk. Pozwolił Olivii odejść.
Dziewczyna spojrzała na niego po raz ostatni tego dnia. Miał zatroskany wyraz twarzy, martwił się. Oli chciała, żeby wszystko się wyjaśniło, niczego bardziej nie pragnęła. Wtedy jednak nie miała już sił na jakąkolwiek rozmowę z przyjacielem. Odeszła. Zostawiła go samego na środku olbrzymiego parkingu pod Camp Nou.

* * *

Do Alexisa już od kilku dni przychodziły wiadomości, w których otrzymywał gratulacje w związku ze zmianą stanu cywilnego. Nawet Pedro przyjechał specjalnie ze zgrupowania reprezentacji, chcąc pomóc przyjacielowi w przygotowaniach (głównie do wieczoru kawalerskiego).
-Naprawdę się nie żenię!- krzyknął zniecierpliwiony Chile.- Co tu się dzieje?! Najpierw Olivia, później te sms-y od rodziny i znajomych, teraz ty…- złapał się za głowę.
-Szczerze mówiąc, zawiodłem się na tobie, kiedy przeczytałem artykuł w gazecie na temat twojego ślubu. Wiesz, jako przyjaciel…
-Nie będzie żadnego ślubu.- warknął Sanchez.- Nie mam nawet dziewczyny!
-A to zdjęcie?- Pedro pokazał Alexisowi fotografię całego artykułu, którą wykonał telefonem.- Myślałem, że zerwałeś z Klarą.
-Bo to prawda. Już jakiś czas temu. Przede wszystkim… Nie oświadczałem się jej. Nigdy nie robiliśmy sobie zdjęć, a paparazzi widzieli nas razem bardzo rzadko. To niemożliwe. Muszę zadzwonić do Klary i wszystko wyjaśnić. Przez tę plotkę pokłóciłem się z Olivią… Nie mogę jej znowu stracić.

Jak postanowił, tak też uczynił. Chile znalazł w spisie kontaktów numer swojej byłej dziewczyny i zadzwonił do niej, umawiając się na spotkanie. Klara oczywiście chętnie się zgodziła. Cały czas miała nadzieję, że znów będzie z Alexisem…

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 3

„Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą.”


Olivia nie wspomniała siostrze o tym, że widziała Alexisa. Znając Lenę, pewnie podziękowałaby za odwiedziny Lucasowi i zafundowałaby mu wcześniejszy powrót do Hiszpanii. Brunetka nie przepadała za chłopakiem swojej młodszej siostry, traktowała go jak zło konieczne, była wobec niego sztucznie miła. Lena nie chciała niszczyć związku Olivii, ale z drugiej strony pragnęła spotkania jej siostry z Sanchezem. Doskonale pamiętała ich z czasów dzieciństwa, kiedy nie widzieli poza sobą świata. Lena zawsze podziwiała ich przyjaźń. Oli i Alexis mogli wtedy wskoczyć za sobą w ogień. Brunetka uważała, że ta znajomość nie może się tak po prostu zakończyć, dlatego postanowiła, że doprowadzi do spotkania jej siostry z piłkarzem FC Barcelony.
-A może dzisiaj, dla urozmaicenia, zrobimy sobie babski dzień?- Lena skierowała pytanie do Olivii podczas wspólnego śniadania, na co blondynka odpowiedziała, kiwając twierdząco głową.
-W takim razie my urządzimy sobie męski dzień!- oznajmił entuzjastycznie Nicolas, uśmiechając się do Lucasa, któremu na początku średnio się to spodobało, jednak z czasem zmienił nastawienie.

* * *

Siostry przechadzały się wokół fontanny, którą poprzedniego dnia widziała Olivia. Dziewczyna nie mogła już dłużej ukrywać przed Leną spotkania z Sanchezem, więc kiedy usiadły na ławce przy fontannie, wszystko jej opowiedziała.
-Czemu nie powiedziałaś mu, kim jesteś?!- zapytała rozpaczliwie Lena.
-Byłam z Lucasem!- broniła się blondynka.- A poza tym, nie wiem czy po tylu latach potrafiłabym z nim rozmawiać.

-Żartujesz sobie? Wy zawsze mieliście mnóstwo tematów do rozmów!
-Lena, nie jesteśmy już dziećmi!- zdenerwowała się Olivia.
-Czy to ważne?
-Tak! Przecież nie porozmawiamy już o tym, co działo się w ostatnim odcinku jakiejś bajki!
-Nie uważasz, że po kilku latach przerwy rozmowom nie będzie końca?- spytała nieco niepewnym tonem Lena.- Myślę, że warto spróbować.
-To nie będzie fair wobec Lucasa.- odparła stanowczo Olivia.
-Zastanawiam się, czy on jest wobec ciebie fair.- powiedziała półszeptem brunetka.- W ogóle mu nie ufam.
-To zacznij! Chyba chcę spędzić z nim resztę życia.
-Co? Z Lucasem?!- krzyknęła Lena, strasząc wszystkie gołębie, które dotychczas beztrosko krążyły wokół ławki.- To nie jest dobry pomysł.
-To moje życie. Choć raz w nie nie ingeruj i pozwól mi samej podjąć decyzję. Kocham go.
-A Chile?
Olivia przygryzła wargę.- To zamknięty rozdział.- odrzekła i podeszła do fontanny, patrząc na monety leżące na jej dnie.- Miałaś przynieść mi szczęście w miłości, a wszystko skomplikowałaś.- mruknęła pod nosem, roniąc łzę.- Czy zawsze wszystko musi iść nie po mojej myśli?

* * *

-Widziałem ją! Ona jest w Mediolanie! Tak, to była na pewno Olivia.- Alexis rozmawiał przez telefon z Pedro, który przebywał właśnie na zgrupowaniu reprezentacji.
-I co, gadaliście?
-Nie… uciekła.- odpowiedział półszeptem, będąc pewnym, że przyjaciel go wyśmieje.
-Szczerze mówiąc, nie dziwię się.- odparł całkiem poważnie.- Stary, przepraszam, że nie jestem po twojej stronie, ale nie zachowałeś się wtedy odpowiednio, a wiesz, kobiety są pamiętliwe…
-Byłem nastolatkiem, miałem w głowie tylko piłkę!- usprawiedliwiał się Sanchez.
-W tej kwestii nic się nie zmieniło.- zaśmiał się Rodrigues.
-Dzięki za wsparcie, przyjacielu.- powiedział ironicznie Chilijczyk, kończąc tym samym ich rozmowę. Był wściekły, że nikt nie chciał, a właściwie nie potrafił mu pomóc. Żałował, że wtedy, na tamtej ulicy nie rozpoznał Olivii. Cóż, dziewczyna bardzo się zmieniła. Z dzieciństwa pozostały jej jednak piękne, duże oczy i słodki uśmiech, którym rozkochiwała w sobie ludzi. Gdyby tylko zauważył to kilka minut wcześniej…
Sanchez w ogóle nie zwrócił uwagi na to, że Olivii towarzyszył chłopak. Nie wiedział jeszcze, że Lucas jest dla blondynki bardzo ważny i dziewczyna chce spędzić z nim resztę życia. Piłkarz uważał jednak, że Hiszpan nie jest żadną przeszkodą do tego, by mógł spotkać się z Olivią.
Tymczasem Lucas nie mógł poradzić sobie ze swoją zazdrością. Nie potrafił przestać myśleć o incydencie z tamtej ulicy, a jego dziewczyna nie chciała mu niczego wyjaśnić. Hiszpan czuł się okropnie, nie mogąc nic z tym zrobić. Wiedział, że nie może zabronić Olivii rozmów z innymi mężczyznami, ale gdyby tylko mógł, zamknąłby ją w domu, by mieć ją tylko dla siebie.
-To twój były?- spytał niepewnie, nie mając pojęcia, że Alexis jest światowej klasy piłkarzem. Czasem Olivia żałowała, że Lucas nie interesuje się footballem.
-Nie.- odpowiedziała, tracąc powoli cierpliwość. Chłopak męczył ją pytaniami już od samego rana. Czuła się jak na przesłuchaniu.- Stwierdzasz to po tym, że zapytał mnie, czy nie chcę autografu?- zaśmiała się ironicznie.- Lucas, proszę cię.
-Co ma on, czego nie mam ja?- spojrzał na Chilijkę, mrużąc oczy.
-Przestań, do cholery! Psujesz wszystko! Miałam tutaj odpocząć od codzienności, a tymczasem Mediolan jest dla mnie męczarnią, przez ciebie!- Olivia w końcu wybuchła. Tego typu kłótnie zdarzały się parze coraz częściej.- Wiesz co? Czasami wydaje mi się, że ja i ty to dwa zupełnie różne światy i nie wiem, jak wytrzymaliśmy ze sobą tak długo.- pokiwała głową w geście bezradności.
-A więc to wszystko moja wina? A kto knuje coś z jakimiś chłoptasiami za moimi plecami? Nie wiem, co kombinujecie, ale się dowiem!
-Powodzenia!- krzyknęła blondynka na odchodne i wybiegła z ich pokoju, kierując się do sypialni jej siostry.


-Co się stało?!- przeraziła się Lena, kiedy do pomieszczenia wbiegła zapłakana Olivia. Nicolas jeszcze spał, jednak dziewczyny nie zwracały na niego uwagi.
-Nie słyszałaś naszej kłótni?- szlochała Oli.
-Znowu…?- westchnęła brunetka.- Posłuchaj.- zaczęła głaskać młodszą siostrę po ramieniu.- Każdy związek przechodzi kiedyś kryzys, dlatego musicie to jakoś przetrwać.- mówiła ze spokojem, próbując wesprzeć Olivię, która nie mogła przestać płakać.
-Kłócimy się o najmniejszy szczegół, odkąd…- wychlipała.- Zaraz, zaraz…- zmrużyła oczy, patrząc na bliżej nieokreślony punkt, po czym wybiegła z pokoju równie szybko, jak się w nim pojawiła. Skierowała się w stronę ulicy, na której widziała Alexisa. Tam też znajdowała się fontanna, do której blondynka wrzuciła monetę, wierząc, że ta przyniesie jej szczęście.- Jak do tej pory, tylko rujnujesz mi życie.-burknęła Olivia.- Chyba nie znasz definicji słowa „szczęście”.
-A ty gadasz z fontanną.- usłyszała szept za uchem.
Odwróciła się powoli. Ujrzała przed sobą pewnego znajomego chłopaka o brązowych oczach, ciemnej karnacji i takich samych włosach. Postać uśmiechała się do niej szeroko, nie wiedząc czy może ją objąć, czego bardzo pragnęła, czy nie. Olivia odwzajemniła uśmiech, po czym rzuciła się na szyję Sancheza. Poczuła się wspaniale. Zapomniała o kłótni z Lucasem, o wszystkich problemach, łzy zniknęły z jej policzków… Zrozumiała, że fontanna rzeczywiście przyniosła jej szczęście. Zajęta humorkami Lucasa nie zauważyła Chilijczyka.
-Witaj, jestem Alexis.- powiedział piłkarz, kiedy w końcu oderwali się od siebie.
-Olivia. Czy my nie widzieliśmy się już wcześniej?- zmarszczyła brwi, uśmiechając się.
-Hm…- Sanchez złapał się teatralnie za głowę.- Tak! Codziennie, przez piętnaście lat!
Długo tak nie wytrzymali i już po chwili wybuchli niekontrolowanym śmiechem. Obojgu bardzo tego brakowało.
Wszelkie obawy Olivii zostały rozwiane. Kiedy przyjaciele rozpoczęli rozmowę, zakończyli ją dopiero wtedy, gdy zrobiło się ciemno i Chile odprowadził blondynkę do domu.
-Podpisałeś już kontrakt z Interem?- zapytała Oli, kiedy zatrzymali się przed mieszkaniem Leny.
-Jeszcze nie… Nie jestem co do niego przekonany. Najchętniej zostałbym w Barcelonie.- odparł.
-Rób więc to, co kochasz. Graj dla Blaugrany.
-Zawsze wiedziałaś, co dla mnie najlepsze.- Alexis zaśmiał się serdecznie.- Tęskniłem.
-To niemożliwe.- Olivia skrzyżowała ręce na piersiach, unosząc brew.- Przecież ty o mnie zapomniałeś!
-Nieprawda!- oburzył się piłkarz.- No, może na chwilę…
-Czemu nie zadzwoniłeś ani razu po tym, jak wyjechałeś?- zapytała blondynka, spoglądając mu prosto w oczy.
-Bo…- Sanchez bał się powiedzieć Olivii prawdę. Wiedział, że to nie jest odpowiedni moment, musiał zaczekać. Obawiał się również tego, że ponownie ją straci, ale obiecał sobie, że już do tego nie dopuści.- Nie wiem.- skłamał.
Dziewczyna spuściła wzrok. Taka odpowiedź jej nie satysfakcjonowała.- Na mnie już czas.- oznajmiła.
Słysząc to zdanie, Chile zbliżył się do przyjaciółki i objął ją mocno. Tak, jak wtedy, gdy widzieli się po raz ostatni. Blondynka uroniła łzę, zdając sobie sprawę z tego, że za kilka minut Alexis znów zniknie i Olivia nie będzie pewna kiedy znowu się zobaczą.
Przyjaciele trwali w uścisku już od dobrych kilku minut, kiedy ciszę przerwało pukanie w okno. Był to nie kto inny, jak Lucas.
-O nie, nie chcę wracać do domu…- mruknęła rozpaczliwie Oli. Wiedziała, że jej chłopak będzie wściekły. Chilijka nie odebrała żadnego z jego kilkunastu połączeń.
-Dasz radę, wierzę w ciebie.- uśmiechnął się piłkarz.
Olivia otwierała już drzwi do domu, cały czas czuła na sobie spojrzenie napastnika Barcelony. Odwróciła się.- Kiedy się zobaczymy?
-Bądź przy fontannie jutro o dziewiętnastej.
Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć. W głąb mieszkania siłą wciągnął ją Lucas. W powietrzu wisiała już kolejna kłótnia…
-Co tu się dzieje?! Wyjaśnisz mi w końcu?- warknął Hiszpan.
-Czy ja muszę się ze wszystkiego spowiadać? Jestem dorosła, mogę robić co chcę.- odparła w miarę spokojnie, w środku jednak kipiała ze złości. Pomyśleć, że jeszcze przed chwilą była tak szczęśliwa…
Lucas zacisnął pięści.- Mogłabyś nie prowadzać się z jakimiś facetami? Zapomniałaś już, że masz chłopaka?- wycedził przez zęby.
-Wiesz co?- Oli skrzyżowała ręce na piersiach.- Mam tego dość. Odkąd jesteśmy we Włoszech, jesteś zupełnie inny. Ranisz mnie każdym swoim słowem. Nie mogę już na ciebie patrzeć, odrażasz mnie.- dziewczyna mówiła półszeptem, a jej oczy zaszły łzami.- To już nie jest ta wielka miłość, jaką darzyłam cię jeszcze kilka dni temu. Wtedy mogłabym zrobić dla ciebie wszystko, wiązałam z tobą przyszłość… Ale… Właściwie, cieszę się, że w Mediolanie poznałam cię od nowa. Poznałam cię z tej drugiej strony. Cóż, lepiej późno, niż wcale. I wiesz co jeszcze?- uśmiechnęła się delikatnie przez łzy.- Dziękuję. Dziękuję ci za to, że mnie czegoś nauczyłeś. Dzięki tobie już wiem, że najpierw muszę poznać człowieka bardzo dokładnie, by ewentualnie wiązać z nim przyszłość, by móc z nim być.- blondynka westchnęła, ocierając łzy.- Spotkałam się dzisiaj z Alexisem Sanchezem, napastnikiem FC Barcelony, światowej klasy piłkarzem, a ty, do cholery, nie wiesz kto to jest?! Piłka nożna to nie twoja bajka, a dla mnie to cały świat. Widzisz jak bardzo się różnimy? W każdym, najmniejszym szczególe.
-A więc to on ma, czego mi brakuje!- krzyknął Lucas.- Pieniądze, sławę! Przy nim będziesz rozpoznawalna na ulicy! Gratulacje, życzę szczęścia.- zaśmiał się ironicznie.
Po tych słowach Olivia poczuła się, jakby ktoś uderzył ją w twarz.- Nie zgadłeś.- powiedziała cicho, po czym zaczęła opowiadać Hiszpanowi historię swojego dzieciństwa.- Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. A po dzisiejszym spotkaniu… Ta znajomość… Odżyła. Obudziła się ze snu. Alexis pocieszył mnie po tym, jak ty mnie zraniłeś. Ukoił moje łzy.- spojrzała mu w oczy.- Nie odczuwasz porażki? Płacz ukochanej osoby nie jest twoją przegraną?- wychlipała.
-Zastanawiam się, czy kiedykolwiek tak naprawdę cię kochałem.- odparł oschle, z pogardą patrząc na Olivię, która tylko otarła łzy rękawem sweterka, odwróciła się na pięcie i wyszła z salonu, kierując się do pokoju siostry i jej narzeczonego. Nie była pewna czy może wejść, było w końcu grubo po dwudziestej trzeciej, ale nie wyobrażała sobie spędzenia tej nocy z Lucasem.
-Lena?- szepnęła, nie chcąc budzić Nicolasa.
-Co jest?- zapytała, ziewając.- Ach, rozumiem, nic nie mów.- dodała po tym, jak zobaczyła w jakim stanie jest jej młodsza siostra. Lena obudziła narzeczonego i poleciła mu, by ten przeniósł się na kanapę do salonu. Nicolas, widząc powagę sytuacji, zgodził się, za co Olivia była mu naprawdę wdzięczna. Kiedy Włoch wyszedł z pokoju, blondynka wybuchła płaczem. Nie potrafiła już dłużej ukrywać kipiących w niej emocji. Rozmawiając z Lucasem, chciała udowodnić, że jest silna. Po części się udało, dziewczyna postawiła mu się, nie patrząc na to, że może ponieść konsekwencje.
Siostry przesiedziały na łóżku pół nocy. Lena starała się pocieszyć Olivię, dała jej się spokojnie wypłakać, pozwoliła, by emocje opadły. Dziewczyny zawsze pomagały sobie w sprawach sercowych, Oli wiedziała, że może liczyć na Lenę.
Była czwarta nad ranem, kiedy siostry zasnęły. W południe, gdy w końcu postanowiły zwlec się z łóżka, Nicolas miał dla nich pewną wiadomość.
-Lucas wyjechał.- oznajmił Włoch, nie owijając w bawełnę.
-Ale jak to? Tak po prostu…?- Lena zmarszczyła brwi.
-Na mnie chyba też już czas…- westchnęła Olivia.
-I co, wrócisz do niego?- zapytali chórkiem narzeczeni.
-To moje mieszkanie. Mam nadzieję, że może wyprowadzi się przed moim powrotem. Nie chcę się już z nim widzieć.- na twarzy Olivii pojawił się grymas niezadowolenia, który jednak po chwili zamienił się na szeroki uśmiech.- Ale dzisiaj spotykam się z Alexisem!- krzyknęła radośnie, klaszcząc dłońmi. Na samą myśl o ich spotkaniu czuła się lepiej. Blondynka zaczynała wierzyć, że włoskie fontanny rzeczywiście przynoszą szczęście, ale czy w miłości? Cóż, oboje czuli coś więcej. Oprócz tego, że byli wspaniałymi przyjaciółmi i pierwsze spotkanie po latach to potwierdziło, to zapewne sprawdziliby się również jako para. Każde z nich chciało spróbować, ale tak jak wtedy, w wieku piętnastu lat, bali się wypowiedzieć tego jednego zdania.
-Co będziecie robić?- zapytała Lena z nieukrywaną ciekawością.
-Nie mam pojęcia. Powiedział tylko tyle, żebym przyszła pod fontannę o dziewiętnastej.- odparła Olivia.- Już nie mogę się doczekać!
Blondynka cały tamten dzień chodziła cała w skowronkach. Szukała odpowiedniego stroju, dobierała do niego buty, makijaż, Lena pomagała jej ułożyć fryzurę. Cały dom wrzał. Dziewczyny krzątały się z pokoju do pokoju, a Nicolas co chwilę musiał dostarczać im  potrzebnych rzeczy. Włoch chętnie im pomagał. Lubił Olivię, swoją przyszłą szwagierkę traktował niczym młodszą siostrę. Będąc świadkiem przykrych incydentów, w których brała udział, mężczyzna współczuł jej z całego serca i cieszył się, że Lucas zdecydował się wrócić do Hiszpanii. Nicolas był przekonany, że Olivia nie zasługuje na takie traktowanie, a tamten chłopak nie zasługuje na nią.
-Myślisz, że ona dobrze robi, idąc na to spotkanie?- Lena skierowała pytanie do swojego narzeczonego tuż po tym, jak jej młodsza siostra wyszła z domu.
-Nie znam tego chłopaka, ale dam sobie rękę uciąć, że jest dla niej lepszy, niż Lucas.

-O niebo lepszy…- westchnęła brunetka.



poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 2

„Musimy po prostu zaakceptować to, że ludzie zostaną w naszych sercach, nawet jeśli nie będzie ich w naszym życiu.”



Kiedy Alexis wyjechał, Olivia została sama. Nie miała innych przyjaciół, a choć Sanchez obiecał stały kontakt, nie odezwał się ani razu, nieświadomie raniąc dziewczynę z dnia na dzień coraz bardziej. Bywało, że Oli siedziała całymi dniami w domu, oczekując jakiegokolwiek odzewu ze strony przyjaciela. Minęło 9 lat. Nie zadzwonił nigdy. Choć teraz mieszkają w jednym mieście, nie wpadli na siebie ani razu. W zasadzie Olivia widziała go tylko raz, podczas celebracji Mistrzostwa  Hiszpanii, kiedy to cała drużyna FC Barcelony przejeżdżała klubowym autobusem przez miasto. Nie sposób jednak było zobaczyć nawet z wysokości drobną blondynkę, którą ostatni raz Alexis widział, mając 15 lat…
-Znów myślisz o tym wyjeździe?- zapytał Lucas.
-Co?- mruknęła zdezorientowana Olivia.- A, tak…- odparła, przygryzając wargę. Nie wspominała swojemu chłopakowi o Sanchezie, to nie byłoby przyjemne. Musiała kłamać.
Z dnia na dzień dziewczyna czuła się coraz gorzej, dobijało ją to, jak bardzo oddala się od Lucasa i nie może nic na to poradzić. To wszystko było od niej silniejsze… Ale właściwie co? Powracające uczucie do przyjaciela z dzieciństwa? Cóż, dłuższe okłamywanie samej siebie nie miało sensu. Olivia zapomniała o tym, co jeszcze niedawno łączyło ją z Lucasem. Chciała spotkać się z Alexisem, chciała znów spojrzeć w jego oczy, porozmawiać, choć przez chwilę. Jak kiedyś. Dlaczego wspomnienia tak nagle powróciły? Blondynka sama nie potrafiła sobie tego wyjaśnić. Myśli o Sanchezie sprawiały, że Olivia chciała jechać do Włoch tylko ze względu na piłkarza, który przyjedzie do Mediolanu, by negocjować swój ewentualny transfer z Barcelony do Interu, a nie po to, by spędzić czas ze swoim chłopakiem… Blondynka czuła do siebie obrzydzenie. Zadręczała się, krytykowała samą siebie na każdym kroku. „Jak można być taką egoistką? Jak mogę krzywdzić chłopaka, który darzy mnie tak silnym uczuciem?”- myślała. Dziewczyna marniała w oczach, jadła coraz mnie, co nie uszło uwadze Lucasa.
-Kochanie, co jest? Gdzie się podział „Mały Głód”, imieniem Olivia?- zaśmiał się serdecznie, patrząc jednak na dziewczynę z niepokojem.
-Zatrułam się…- po raz kolejny skłamała. Czuła się z tym beznadziejnie, ale kierowała się myślą, że wtedy nie miała innego wyjścia.
-Biedactwo…- powiedział troskliwym tonem Lucas, przytulając dziewczynę.
Olivia obejmowała chłopaka, podczas gdy jej serce męczyło sumienie w postaci przeszywającego bólu. Poczuła jednak przyjemne ciepło bijące od ciała bruneta. Ten prosty gest podsunął Olivii pewną myśl: Lucas powinien być dla ciebie najważniejszy.
-O, chyba już mi lepiej.- zachichotała blondynka.
-To co, może coś słodkiego?- chłopak poruszył brwiami.
Olivia musnęła delikatnie jego wargi.- Wystarczająco słodkie?- zamruczała mu do ucha, przygryzając je.
-Zdecydowanie tak.

* * *


Nadszedł dzień wylotu do Włoch. Lucas od samego rana krążył po domu uradowany, co chwilę pakując coś do walizek. Olivia „skakała” po kanałach telewizyjnych, pozostając obojętna na jego poczynania i cały ten wyjazd. Od początku była do tego negatywnie nastawiona. Chciała odwiedzić siostrę, której nie widziała od pół roku, ale… dlaczego akurat wtedy, kiedy w Mediolanie będzie Alexis? Im bardziej chciała go unikać, tym więcej nadarzało się okazji na spotkanie go.”To miasto jest duże… Może się na siebie nie trafimy…”- myślała.
-Oli, chyba czas się zbierać!- krzyknął z kuchni Lucas.
Dziewczyna spojrzała na zegarek. Fakt, za godzinę mieli samolot, a zanim dojadą na lotnisko… Lepiej przyjechać wcześniej, niż dotrzeć na ostatnią chwilę.- Wszystko spakowane?- zapytała, śmiejąc się na wspomnienie biegającego po domu Lucasa.
-Jasne, wziąłem chyba pół domu.
-Okej, więc drugą połowę zamkniemy i możemy jechać.


Dobrze, że para wyjechała wcześniej. W Barcelonie były niesamowite korki, a wszystko przez to, że dziś sobota – mecz ligowy.
-Cóż, przynajmniej na lotnisku nie będzie tłumów.- stwierdził Lucas.
-Cholera, dzisiaj derby Katalonii…- mruknęła Olivia, a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Nie lubiła, kiedy omijały ją spotkania ulubionej drużyny.
-Nic nadzwyczajnego.- prychnął. Hiszpan nienawidził piłki nożnej, co strasznie denerwowało blondynkę, kiedy ta nie mogła obejrzeć meczu, bo w telewizji leciał jakiś program o motoryzacji, a niestety na wyjście na Camp Nou nie zawsze mogła sobie pozwolić.
Słowa Lucasa sprawdziły się, lotnisko El Prat świeciło pustkami, nie musieli stać w żadnej kolejce. Odprawa przebiegła sprawnie i już po chwili znajdowali się na pokładzie samolotu.


* * *


-Olivia!- krzyknęła radośnie Lena, widząc w drzwiach siostrę.- Miło cię widzieć!
-Z wizyty na wizytę jesteś coraz ładniejsza.- Oli spojrzała na Lenę z wyrzutem.
-Ty również promieniejesz.
-Gdzie jest Nicolas?- zapytał chłopak Olivii.
-W pracy, będzie za godzinę.
Zabrali walizki z taksówki i weszli do mieszkania Leny. Dom był piękny, zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Był urządzony w dobrym guście. Łączył klasykę z nowoczesnością, nadając wszystkiemu niesamowity klimat.
-Lucas, zostań tutaj, muszę na chwilę porwać Olivię. Wiesz, długo się nie widziałyśmy…- powiedziała Lena, wskazując Lucasowi drogę do salonu, po czym pociągnęła siostrę za rękę i pobiegły do kuchni.
-Alexis jest w Mediolanie od wczoraj.- zaczęła prosto z mostu brunetka.
Olivia spiorunowała siostrę wzrokiem.- A Lucas od dzisiaj.- odparła ironicznie, krzyżując ręce na piersiach.- Mam nadzieję, że nie jesteś z Sanchezem w jakimś spisku i nie wyskoczy zaraz zza lodówki?- Oli spojrzała na siostrę nieufnie.
-Szkoda, ze dopiero teraz mi to podsunęłaś…- wymamrotała zrezygnowana Lena.
-Mediolan to wystarczająco duże miasto. Jeśli w Barcelonie się nie spotkaliśmy, to tutaj tym bardziej nie ma na to szans.- Olivia uśmiechnęła się triumfująco.
-W głębi duszy pragniesz tego spotkania.
-Bardziej, niż czegokolwiek innego…- wyrwało jej się, co wywołało u Leny śmiech.
-Znam cię lepiej niż własną kieszeń, siostro.- puściła oczko.

Pierwszy dzień we Włoszech minął bardzo szybko, głównie na wspólnej rozmowie i wspominaniu starych czasów. Wycieczki krajoznawcze zaplanowali na następny dzień. Lucas i Olivia byli wykończeni.
-Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.- westchnęła Oli, podnosząc się z podłogi.- Proponuję iść spać.- spojrzała na twarze obecnych. Po ich minach stwierdziła, że chyba wszyscy czekali, aż to zdanie wypłynie z czyichś ust. Razem z Lucasem udali się do pokoju gościnnego, położyli się na wygodnym łóżku i w mgnieniu oka zasnęli.

* * *

-To co, od czego zaczynamy?- zapytała starszą siostrę, kiedy stali w centrum jednego ze wspaniałych włoskich rynków. Mediolan był cudowny.
Prowadzili dyskusję. Nie mogli zdecydować się, które miejsce mogliby zwiedzić najpierw. Każdy sugerował coś innego. Postanowili więc, że kupią mapy dla Olivii i Lucasa i każdy pójdzie w swoją stronę. Cóż, nie był to może najlepszy pomysł, ale nie znaleźli innego sposobu na zawarcie kompromisu.
Oli wybrała stadion Interu Mediolan, co jej chłopak uznał za nudne i skierował się w stronę jakiegoś muzeum. Dziewczyna nie pomyślałaby, że zainteresują go czasy renesansu!
Szybkim krokiem trafiła do celu w niecałe dziesięć minut. Cóż, stadion nie robił na niej takiego wrażenia jak Camp Nou, ale… Coś w sobie miał. Zachwycała się obiektem, krążąc wokół niego, kiedy nagle przypomniała sobie o czymś, a właściwie… o kimś.- Cholera.- mruknęła pod nosem, po czym pospiesznie (i dość nieudolnie…) wyciągnęła z kieszeni spodenek telefon. Znalazła w spisie kontaktów numer Lucasa i nacisnęła zieloną słuchawkę. Po chwili słyszała już jego znudzony głos.- Przyjdź pod stadion, natychmiast!- krzyknęła.
-Coś się stało?- zapytał zdziwiony.
-Po prostu przyjdź!- ponowiła prośbę, a właściwie rozkaz, po czym rozłączyła się, dodając sytuacji tragizmu. Po co to wszystko? Chciała czuć się bezpieczniej. Zauważyła, że kiedy jest sama, nagle wydaje jej się, że każdy mijający ją człowiek jest podobny do Alexisa. Cóż, jeśli tak dalej pójdzie, wyląduje w psychiatryku.
-Nie uciekniesz mi!- usłyszała męski głos kilka metrów za nią, po czym podskoczyła jak oparzona. Okazało się, że zupełnie nieznajomy jej chłopak kierował te słowa do jego dziewczyny, z którą ganiał się wokół fontanny. Swoją drogą, fontanna ta zachwyciła Olivię bardziej niż stadion. Była magiczna. Podeszła bliżej i zamoczyła rękę w krystalicznie czystej wodzie. Na dnie leżało mnóstwo monet. Fontanna musiała być więc jedną z tych, które uznawano za przynoszące szczęście w miłości. Dziewczyna pomyślała, że dorzuci coś od siebie. Szkoda by było zmarnować taką okazję. Wyciągnęła więc z kieszeni kilka centów i wrzuciła je do wody. Przyjrzała się fontannie po raz ostatni, zrobiła jej kilka zdjęć i ruszyła dalej, w stronę muzeum, do którego poszedł Lucas. Po drodze zastanawiała się, co też przyniesie jej los z fontanny. Jej przemyślenia przerwał krzyk jakiejś dziewczyny.
-To on!- wrzasnęła, po czym pobiegła przed siebie, piszcząc. A za nią pomknęło jeszcze stado innych nastolatek. I wtedy Olivia zobaczyła, co wywołało u nich taką euforię. Na horyzoncie pojawił się bowiem Alexis Sanchez!
„Co robić, co robić?!”- powtarzała w myślach.- „Może mnie nie rozpozna.”- blondynka przechodziła obok tego zbiegowiska wolnym krokiem, nie wyróżniając się zbytnio (choć właściwie była jedyną spośród wszystkich obecnych w obrębie jakichś 50 metrów, która nie piszczała i nie pchała się tylko po to, by chociaż dotknąć piłkarza FC Barcelony), kiedy przyszedł Lucas.
-No w końcu!- pokiwała głową.- Aż tak bardzo zafascynowały cię antyki?- zaśmiała się krótko.
Chłopak nie odpowiedział. Patrzył tylko na zbiegowisko wokół Sancheza, mrużąc oczy.
-A ty nie chcesz autografu?- odezwał się Alexis. Olivia zamarła. Nie odwróciła się w jego stronę.”Spokojnie, przecież to pytanie nie musiało być skierowane do ciebie.”- pomyślała. Zapomniała o tym, że wokół nie ma nikogo oprócz niej, kto nie dołączył do… grona zainteresowanych. Nie wliczając oczywiście zdenerwowanego Lucasa. Był tak chorobliwie zazdrosny, że każde spojrzenie piłkarza w kierunku jego dziewczyny przyprawiało go o dreszcze.
Olivia postanowiła się odwrócić. Zrobiła to bardzo powoli, niesamowicie się przy tym trzęsąc, co spotkało się z uśmiechem Chilijczyka, który w tym momencie w ogóle nie reagował na wrzaski fanek i na to, że wymachują mu kartkami i długopisami przed twarzą. Skupił się na Olivii, która nie wiedziała czy patrzeć na Lucasa, czy na Alexisa. Piłkarza nurtowało to, czemu jako jedyna przeszła obok niego obojętnie. Od początku kariery nie miał do czynienia z takim zjawiskiem, więc nieco go to uraziło. Blondynkę z kolei zabolało to, że chłopak, z którym spędziła piętnaście lat swojego życia, nie rozpoznał jej. Do tej pory sądziła, że niewiele się zmieniła, wywnioskowała jednak, że jeśli stary przyjaciel jej nie rozpoznał, musiała wyglądać teraz zupełnie inaczej.

-Chodźmy stąd, nie wytrzymam tych wrzasków.- burknął pod nosem Lucas, na co Olivia chętnie się zgodziła, chcąc jak najszybciej zniknął z oczu Sanchezowi.
Para znikała już za rogiem ulicy, na której jeszcze przed chwilą się znajdowała, i wtedy Alexisowi coś zaświtało w głowie.- Te oczy…- zmarszczył brwi.- Olivia!- krzyknął, ale dziewczyny już dawno nie było w pobliżu.