czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 4

„Ponieważ kocha się nie za coś, lecz pomimo wszystko.”


Olivia powoli szła w kierunku fontanny, która namieszała w jej życiu. Była dopiero osiemnasta, więc blondynka miała całą godzinę do spotkania. Nie potrafiła jednak usiedzieć w domu. Wolała czekać na Alexisa tam, gdzie wszystko się zaczęło, a właściwie – powróciło. Lubiła to miejsce. Miłe wspomnienia dodawały temu placu uroku, dziewczyna na samą myśl o ulicy Via Dante, uśmiechała się promiennie. Idąc przed siebie, zaobserwowała, że mijający ją ludzie dziwnie na nią patrzą, bo co chwilę kąciki jej ust mimowolnie się unosiły. Olivia nie zważała jednak na to, bowiem w zasięgu jej wzroku pojawiła się już znajoma fontanna, a co ważniejsze – stał przy niej nie kto inny jak Alexis. Blondynka nie mogła w to uwierzyć. Myślała, że wyszła za wcześnie, a okazało się, że chłopak pojawił się w umówionym miejscu jeszcze wcześniej! Sanchez także z niecierpliwością czekał na to spotkanie. Dziewczyna czym prędzej pomknęła w stronę swojego przyjaciela i rzuciła mu się na szyję. Każda obserwująca ich  osoba stwierdziłaby zapewne, że są szczęśliwą parą. Znajomi zachowywali się bowiem tak, jakby byli w związku. Młodzi nie zwracali jednak uwagi na ludzi, cieszyli się tylko sobą.
-Chyba byliśmy umówieni na dziewiętnastą…- westchnęła Olivia, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
-A więc to randka?- zapytał Chilijczyk, po czym przygryzł wargę, uśmiechając się zawadiacko.
Blondynka w momencie poczerwieniała. Nic nie odpowiedziała, zmierzwiła jedynie włosy przyjaciela.
A więc oficjalnie miało być to zwykłe spotkanie. Po prostu, by spędzić miło czas w swoim towarzystwie, odnowić i wzmocnić więzi. Nieoficjalnie jednak, w myślach obojga była to randka. Ten plan na wieczór został jednak tylko w ich głowach.
-Jak przeżyłaś wczoraj atak ze strony chłopaka?- zapytał niepewnie Alexis, kiedy usiedli na pobliskiej ławce.
-Pokłóciliśmy się, a rano wyjechał.- na twarzy dziewczyny pojawił się grymas niezadowolenia.
Piłkarz postanowił zmienić temat.- Mieszkasz w Mediolanie?- zapytał z nieukrywaną ciekawością.
-Nie, mieszkam i pracuję w Barcelonie.
Na te słowa Chile spojrzał na swoją towarzyszkę zszokowany, unosząc brew.- I ani razu się nie spotkaliśmy?!
-Wiesz, ja widziałam cię podczas świętowania Mistrzostwa Hiszpanii, ale czy ty zauważyłeś mnie…?- westchnęła Olivia.
-Niestety nie byłem w stanie.- odparł ze smutkiem.- Cholerny  paradoks. Mieszkamy w jednym mieście, a wpadliśmy na siebie dopiero po kilku latach… We Włoszech!- zaśmiał się krótko.- To dość dziwne. Jakby los chciał nam coś przez to zasugerować.
Po ostatnim zdaniu Sancheza, Olivia była nieco zszokowana. Nie spodziewała się takich słów z jego strony. Ale wtedy blondynka coś sobie uświadomiła: Alexis najwyraźniej odwzajemniał jej uczucia, ale tak samo jak ona, bał się to okazać. Krył się, wyczekując odpowiedniego momentu. Piłkarz miał świadomość tego, że jeśli będzie za długo czekał, znów straci Olivię, ale… Bał się. Bał się przełamać. Alexis widział, że mimo radości jego przyjaciółki, mimo jej promiennego uśmiechu, w głębi duszy jest załamana rozstaniem z Lucasem. Sanchez za długo ją znał, by dziewczyna mogła to przed nim ukryć. Kiedy Chile usłyszał, że Olivia mieszka w Barcelonie, był w siódmym niebie. Wtedy postanowił sobie, że nie podpisze kontraktu z Interem, bo to oznaczałoby rozstanie z blondynką, a nie przeżyłby tego po raz drugi. Rozłąka ta nie wyszła jednak przyjaciołom na złe. Teraz wiedzą, jak silna jest więź między nimi. Wiedzą, że tego nie zepsułaby nawet 100-letnia przerwa. Przyjaciele coraz bardziej zdawali sobie sprawę z tego, że chyba są sobie pisani. To piękne móc spędzić z kimś całe życie. Od najmłodszych lat, aż po kres…

* * *

-Witaj, piękna Barcelono.- szepnęła Olivia, kiedy samolot dotknął płyty lotniska El Prat.
Pogoda była jak zwykle przepiękna. Słońce pieściło policzki Chilijki, co dziewczyna tak uwielbiała, że z niechęcią wsiadła do taksówki, która odwiozła ją do domu.

-Dziękuję.- rzuciła w stronę kierowcy, wysiadając z auta, zabrała z bagażnika walizki i czym prędzej pomknęła do swojego mieszkania. W środku na Olivię czekała niespodzianka. Kiedy otworzyła drzwi, jej oczom ukazała się ścieżka wyłożona z czerwonych płatków róż, prowadząca w kierunku tarasu. Dziewczyna wolnym, pełnym niepewności krokiem ruszyła przed siebie. Ścieżka doprowadziła ją na taras, gdzie czekał na nią…
-Lucas?- zapytała mocno zdziwiona. Cały czas bowiem pamiętała kłótnię sprzed kilku dni, po której para postanowiła się rozstać, a teraz…
-Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- Hiszpan wstał od małego stolika, na którym stały kwiaty w pokaźnym wazonie i  butelka wina wraz z kieliszkami, po czym pocałował Olivię w policzek.
-Jestem… zaskoczona.- Oli przygryzła wargę, unikając kontaktu wzrokowego z Lucasem. Czuła się nieswojo.
-Mam nadzieję, że mile.- chłopak zaśmiał się serdecznie.
-Tak…- Chilijka mruknęła pod nosem ironicznie. Po krótkim namyśle postanowiła, że weźmie udział w tym „przedstawieniu”.


Wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli, kiedy na dworze zrobiło się ciemno, a alkohol zaczął uderzać do głowy. Lucas włączył muzykę i porwał Olivię do tańca. Po kilku piosenkach oboje byli już wykończeni, a poza tym, szum w ich głowach spowodowany nadmiarem alkoholu stawał się coraz bardziej nieznośny. Para opadła więc bezwładnie na kanapę.
-Czemu my to właściwie robimy?- zapytała Chilijka, ciężko dysząc.- To wszystko. Przecież między nami nic już nie ma.- dodała po tym, jak zobaczyła pytającą minę Lucasa.
-Daj spokój, to było pod wpływem emocji…- tłumaczył się chłopak.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Dam ci jeszcze jedną szansę.- rzekł, upijając porządny łyk wina.- Wybaczę ci tę zdradę.
Olivia zerwała się z sofy, co poskutkowało pulsującym bólem głowy.- Słucham? Jaką zdradę?!
-Nie wiesz którą, więc było ich więcej?- Lucas zaśmiał się krótko.- Widziałem tylko „Mediolański romans” z tym piłkarzyną, jak mu tam…- zmarszczył brwi.- Nieważne. Widziałem, jak się przytulaliście, nie pamiętasz już?
-Jeśli uważasz, że zdradą jest spędzanie czasu z przyjacielem z dzieciństwa…- oczy dziewczyny wypełniły się łzami.-… I zwykły ludzki gest w postaci przytulenia…- mówiła drżącym głosem.- W takim razie zdradziłam cię wiele razy.- zakończyła oschle, głośno przełykając ślinę, po czym zebrała swoje rzeczy i bez słowa wyszła ze swojego mieszkania, trzaskając drzwiami.
Olivia błąkała się po ulicach Barcelony, nie do końca wiedząc, co zrobić. Jedynym wyjściem był pobliski hotel. Skierowała się więc w jego stronę. Przelotnie spojrzała na telefon. Na ekranie widniał sms od Leny: „Alexis zostaje w FCB! W ostatniej chwili zrezygnował z podpisania kontraktu z Interem!”
Dziewczyna przeczytała wiadomość kilka razy, zanim to do niej dotarło. „Postawił na to, co kocha.”- pomyślała, wspominając ich rozmowę we Włoszech.
Oli czym prędzej pomknęła do hotelu i wynajęła pokój na jedną noc. Będąc już w pomieszczeniu z numerem 309, włączyła telewizor, szukając kanału sportowego. Tak jak się spodziewała, w telewizji wrzało od informacji o piłkarzu.
„Alexis Sanchez zostaje w Barcelonie! Jak Chilijczyk tłumaczy swoją decyzję?
-Ktoś kiedyś powiedział mi: „Rób to, co kochasz”. Gra dla Blaugrany to jest właśnie to. Poza tym, nie potrafiłbym żyć we Włoszech, wiedząc, że najważniejsza dla mnie osoba mieszka w Barcelonie.” – po tej wypowiedzi Chilijczyka program się skończył. Olivia przeanalizowała dokładnie słowa przyjaciela. Czyżby to ona była dla niego najważniejsza?

* * *

-Nie jestem pewien, czy robię dobrze, może teraz zaprzepaszczę sobie przyszłość, ale…
-Ona.- dokończył Pedro, który rozmawiał właśnie ze swoim przyjacielem przez telefon.
-Dokładnie tak.- zaśmiał się Chile.- Zmieniła się, wręcz nie do poznania. Jak będę już w Barcelonie, to was zapoznam!
-Nie mogę się doczekać.- powiedział Rodriguez.- Musi być… Idealna, jeśli tak na ciebie działa.-stwierdził, śmiejąc się serdecznie.
-Taka jest.
-Tylko się nie spiesz, bo wszystko spieprzysz.- Pedro przestrzegł przyjaciela.- Z tego co mi mówiłeś, ma chłopaka…
-Podły dupek.- Alexis syknął.- Chyba się rozstali.
Chile zakończył rozmowę z przyjacielem i rozpoczął pakowanie swoich rzeczy. Podróż prywatnym samolotem czekała go późną nocą. Sortując ubrania, myślami był już w Barcelonie. Camp Nou było jego drugim domem, a koledzy z drużyny – niczym wielka rodzina. We Włoszech nie czuł się tak dobrze jak w Hiszpanii. Podczas wizyty w zarządzie Interu Mediolan, Alexis uświadomił sobie, że to nie jest klub dla niego. Jego serce należy do FC Barcelony.

* * *

-Boże, czuję się tu okropnie. I pomyśleć, że teraz w moim mieszkaniu siedzi Lucas, któremu pewnie nawet nie przeszło przez myśl, że może błąkam się po mieście w środku nocy!- Olivia żaliła się swojej siostrze przez telefon.- Ale nie, zdradziłam go, przytulając Alexisa na pożegnanie!- zaśmiała się ironicznie.
-Mówiłam ci, że lepiej będzie, jeśli zostaniesz u nas.- powiedziała Lena.- Może zadzwonisz na policję?
-Nie, to nie jest dobry pomysł. Jutro po prostu tam pójdę i grzecznie go wyproszę. Jeśli będzie się opierał, wtedy wezwę odpowiednie służby.- Oli ze skupieniem przedstawiała siostrze swój plan. Po chwili dziewczyny musiały jednak zakończyć rozmowę, bo Olivia miała gościa. Pukanie do drzwi po północy trochę ją zdziwiło. Możliwe, by o tej porze pracowały jeszcze sprzątaczki?
Chilijka niepewnie, bardzo powoli uchyliła drzwi. Jej oczom ukazał się nie kto inny, jak Lucas. Dziewczyna natychmiast przymknęła drzwi, jednak Hiszpan zdołał je przytrzymać. Oli musiała ulec.
-Czego chcesz?- zapytała, choć wcale nie obchodziła ją jego odpowiedź.
-Oddaję klucze do twojego mieszkania. Wziąłem wszystkie swoje rzeczy. Darujmy sobie jakieś specjalne pożegnania. Mam nadzieję, że nigdy więcej się już nie spotkamy.- powiedział ponurym głosem, wręczając swojej byłej już dziewczynie pęk kluczy.
-Też mam taką nadzieję.- Chilijka odparła oschle. Miała już serdecznie dość Lucasa.
Chłopak odwrócił się na pięcie i poszedł wolnym krokiem w kierunku windy. Olivia odprowadziła go wzrokiem, po czym z hukiem zamknęła drzwi. Odłożyła klucze na szafkę nocną, po czym z impetem rzuciła się na łóżko, rozklejając się jak małe dziecko. Sama nie wiedziała, dlaczego tak zareagowała. Przecież właśnie tego chciała – uwolnić się od Lucasa. Zranił ją. Zakończył tę znajomość słowami, które mocno zabolały dziewczynę.

* * *

-Boże, dziewczyno, uspokój się!- Lena krzyczała na swoją siostrę. Przyjechała do niej z Mediolanu po tym, jak dowiedziała się, co się wydarzyło.
Olivia od kilku dni nie była sobą. Nic ją już nie cieszyło, nawet ostatnie ligowe mecze, nawet to, że FC Barcelona, drużyna, którą kochała, zdobyła kolejne Mistrzostwo Hiszpanii. Dziewczyna znana była z ogromnego poczucia humoru, uśmiech nigdy nie schodził z jej twarzy, a teraz… Nie potrafiła się otrząsnąć. I wbrew pozorom, nie była to wina Lucasa. O nim Chilijka zdążyła już zapomnieć, mimo wszystko. Jej życie skomplikował pewien artykuł a gazecie sportowej. Chodziło o Alexisa, który… Żeni się za 2 miesiące! Oli była tak zszokowana tym, czego dowiedziała się z brukowca, że od jakiegoś czasu, kompletnie załamana, nie wychodzi z domu, nie odzywa się do nikogo… Na końcu artykułu widniało duże zdjęcie pary, wyglądającej na bardzo szczęśliwą. Sanchez obejmował niejaką Klarę, która dumnie pokazywała paparazzim piękny pierścionek zaręczynowy.
-Nie wierzę, że się nie pochwalił!- powiedziała Olivia ironicznym tonem.- Przecież miał do tego tyle okazji! Wtedy, w Mediolanie, kiedy tak patrzył mi głęboko w oczy…- opuściła głowę, roniąc łzy.-Nie wierzę…
Dziewczyna miała dość siedzenia od kilku dni w domu. Postanowiła więc zostawić siostrę na jakiś czas samą i wyjść na spacer.
Mijając kolejne ulice, w końcu dotarła do swojego celu – przed Olivią znajdowało się właśnie kolosalne Camp Nou, jak mówią, świątynia kibiców FC Barcelony. Blondynka postanowiła, że wejdzie na stadion. Pomyślała, że skoro obiekt potrafi ją tak bardzo rozweselić, to pewnie w znaczny sposób pomoże zneutralizować potężną falę smutku.
Oli weszła na trybuny, usiadła na plastikowym siodełku gdzieś po środku jednego z rzędów. Rozejrzała się, nabierając powietrza do płuc. Nie była sama. Na boisku grał, a właściwie kopał bez celu piłkę z całej siły jeden z Nich, ulubieńców Chilijki – Alexis. Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie na jego widok, jednak jej mina szybko zrzedła, kiedy piłkarz spojrzał w jej stronę. Blondynka pospiesznie odwróciła wzrok, patrząc na bramkę, którą podczas większości meczów dzielnie broni Victor Valdes. Chwilę później futbolówka wylądowała między jej słupkami. Sanchez pobiegł po nią, ułożył ją sobie pod pachą, po czym pomachał w kierunku Olivii, uśmiechając się szeroko. Dziewczyna nie zareagowała na ten gest. Przygryzła wargę, kierując wzrok w dół i modliła się, by Chile nie przyszedł do niej.
Cóż, Bóg chciał jednak inaczej. Nim Oli zdążyła cokolwiek zrobić, Alexis kucał już przy niej. Miał zatroskany wyraz twarzy, dopytywał się, co się stało, a ona nie potrafiła mu odpowiedzieć. W zasadzie, potrafiła, ale… nie chciała. Wiedziała, że wtedy usłyszy tylko potwierdzenie tego, co przeczytała i będzie musiała pogodzić się z faktem, że Alexis już nigdy nie będzie tylko jej.
-Olivia…- piłkarz tracił powoli cierpliwość i nadzieję, że cokolwiek usłyszy.- Mi możesz powiedzieć wszystko, przecież wiesz.
-Tak, wiem.- powiedziała półszeptem.- Ale…
Sanchez chwycił dłoń blondynki, po czym ścisnął ją mocno.
Olivia wybuchła płaczem. Wizja przyszłości bez Alexisa ją przerażała.
-No już, spokojnie.- Chile usiadł obok niej i objął ją ramieniem, nie puszczając jej dłoni.- Jeśli ten idiota znów cię skrzywdził…
-To nie jest istotne.- wyszlochała Oli.- Chodzi o…- wzięła głęboki oddech.- ...Ciebie. – spuściła głowę, jednak po chwili Alexis uniósł podbródek dziewczyny.
-Zraniłem cię?- wyszeptał.
-Nie… Tak… Sama nie wiem.- wzruszyła ramionami, wycierając rękawem mokre policzki.
-Proszę, powiedz, jeśli zrobiłem coś nie tak.- napastnik odgarnął niesforny kosmyk włosów z czoła Olivii. Wtedy ich spojrzenia się spotkały. Oboje widzieli w swoich oczach ogromną chęć pocałunku, która była jednocześnie przepełniona potwornym bólem. Przeszłością. Alexis jednak nie potrafił stłumić w sobie emocji i musnął wargi blondynki. Kiedy zorientował się, że ta się nie sprzeciwia, złączył ich usta w prawdziwym, pełnym pożądania pocałunku ciężkim od emocji.
Właśnie spełniło się jedno z największych marzeń Chilijki. Wszystko jednak straciło smak, kiedy dziewczyna przypomniała sobie o czymś, co sprawiło, że natychmiastowo oderwała się od Sancheza.- Ty się żenisz!- krzyknęła, ciężko dysząc. Olivia poczuła się tak, jakby straciła co najmniej 5kg. W końcu odważyła się to powiedzieć, a po wszystkim wyrwała się z uścisku przyjaciela i z płaczem opuściła stadion. Biegła tak szybko, jak chyba jeszcze nigdy w życiu, co chwilę odwracając się za siebie. Alexis cały czas starał się ją dogonić. Nie trwało to długo – kondycja Olivii pozostawiała wiele do życzenia, natomiast Chile, piłkarz, w każdym meczu pokonuje dystans kilkunastu kilometrów, więc ta odległość nie sprawiła mu żadnych problemów.
Sanchez chwycił blondynkę za nadgarstek, zmuszając ją tym samym do zatrzymania się.
-Czego jeszcze chcesz?!- zapytała Oli, a jej oczy znów wypełniły się łzami.
-Chcę wyjaśnień.- odparł spokojnie Alexis.
-Słucham? To ty powinieneś wyjaśnić mi to wszystko! No i pochwalić się, że bierzesz ślub! To trochę dziwne. Najlepsza przyjaciółka dowiaduje się o twoim ślubie z jakiegoś brukowca…- pokiwała głową.
-O jakim ślubie, do cholery?!- Chile uniósł brwi, kompletnie zdezorientowany.
Olivia spojrzała na niego jak na idiotę.- Chyba nigdy nie zaznam spokoju.- westchnęła, po czym odwróciła się na pięcie, chcąc odejść. Piłkarz nie pozwolił jej jednak na to.
-Powiedz, o co chodzi.- zażądał.
-Nieważne.- wycedziła przez zęby.- Puść mnie!
Po chwili zastanowienia, Alexis po prostu zwolnił uścisk. Pozwolił Olivii odejść.
Dziewczyna spojrzała na niego po raz ostatni tego dnia. Miał zatroskany wyraz twarzy, martwił się. Oli chciała, żeby wszystko się wyjaśniło, niczego bardziej nie pragnęła. Wtedy jednak nie miała już sił na jakąkolwiek rozmowę z przyjacielem. Odeszła. Zostawiła go samego na środku olbrzymiego parkingu pod Camp Nou.

* * *

Do Alexisa już od kilku dni przychodziły wiadomości, w których otrzymywał gratulacje w związku ze zmianą stanu cywilnego. Nawet Pedro przyjechał specjalnie ze zgrupowania reprezentacji, chcąc pomóc przyjacielowi w przygotowaniach (głównie do wieczoru kawalerskiego).
-Naprawdę się nie żenię!- krzyknął zniecierpliwiony Chile.- Co tu się dzieje?! Najpierw Olivia, później te sms-y od rodziny i znajomych, teraz ty…- złapał się za głowę.
-Szczerze mówiąc, zawiodłem się na tobie, kiedy przeczytałem artykuł w gazecie na temat twojego ślubu. Wiesz, jako przyjaciel…
-Nie będzie żadnego ślubu.- warknął Sanchez.- Nie mam nawet dziewczyny!
-A to zdjęcie?- Pedro pokazał Alexisowi fotografię całego artykułu, którą wykonał telefonem.- Myślałem, że zerwałeś z Klarą.
-Bo to prawda. Już jakiś czas temu. Przede wszystkim… Nie oświadczałem się jej. Nigdy nie robiliśmy sobie zdjęć, a paparazzi widzieli nas razem bardzo rzadko. To niemożliwe. Muszę zadzwonić do Klary i wszystko wyjaśnić. Przez tę plotkę pokłóciłem się z Olivią… Nie mogę jej znowu stracić.

Jak postanowił, tak też uczynił. Chile znalazł w spisie kontaktów numer swojej byłej dziewczyny i zadzwonił do niej, umawiając się na spotkanie. Klara oczywiście chętnie się zgodziła. Cały czas miała nadzieję, że znów będzie z Alexisem…