„Ponieważ
kocha się nie za coś, lecz pomimo wszystko.”
Olivia powoli szła w kierunku
fontanny, która namieszała w jej życiu. Była dopiero osiemnasta, więc blondynka
miała całą godzinę do spotkania. Nie potrafiła jednak usiedzieć w domu. Wolała
czekać na Alexisa tam, gdzie wszystko się zaczęło, a właściwie – powróciło.
Lubiła to miejsce. Miłe wspomnienia dodawały temu placu uroku, dziewczyna na
samą myśl o ulicy Via Dante,
uśmiechała się promiennie. Idąc przed siebie, zaobserwowała, że mijający ją
ludzie dziwnie na nią patrzą, bo co chwilę kąciki jej ust mimowolnie się
unosiły. Olivia nie zważała jednak na to, bowiem w zasięgu jej wzroku pojawiła
się już znajoma fontanna, a co ważniejsze – stał przy niej nie kto inny jak
Alexis. Blondynka nie mogła w to uwierzyć. Myślała, że wyszła za wcześnie, a
okazało się, że chłopak pojawił się w umówionym miejscu jeszcze wcześniej!
Sanchez także z niecierpliwością czekał na to spotkanie. Dziewczyna czym
prędzej pomknęła w stronę swojego przyjaciela i rzuciła mu się na szyję. Każda
obserwująca ich osoba stwierdziłaby
zapewne, że są szczęśliwą parą. Znajomi zachowywali się bowiem tak, jakby byli
w związku. Młodzi nie zwracali jednak uwagi na ludzi, cieszyli się tylko sobą.
-Chyba byliśmy umówieni na
dziewiętnastą…- westchnęła Olivia, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
-A więc to randka?- zapytał
Chilijczyk, po czym przygryzł wargę, uśmiechając się zawadiacko.
Blondynka w momencie
poczerwieniała. Nic nie odpowiedziała, zmierzwiła jedynie włosy przyjaciela.
A więc oficjalnie miało być to
zwykłe spotkanie. Po prostu, by spędzić miło czas w swoim towarzystwie, odnowić
i wzmocnić więzi. Nieoficjalnie jednak, w myślach obojga była to randka. Ten
plan na wieczór został jednak tylko w ich głowach.
-Jak przeżyłaś wczoraj atak ze
strony chłopaka?- zapytał niepewnie Alexis, kiedy usiedli na pobliskiej ławce.
-Pokłóciliśmy się, a rano
wyjechał.- na twarzy dziewczyny pojawił się grymas niezadowolenia.
Piłkarz postanowił zmienić
temat.- Mieszkasz w Mediolanie?- zapytał z nieukrywaną ciekawością.
-Nie, mieszkam i pracuję w
Barcelonie.
Na te słowa Chile spojrzał na
swoją towarzyszkę zszokowany, unosząc brew.- I ani razu się nie spotkaliśmy?!
-Wiesz, ja widziałam cię
podczas świętowania Mistrzostwa Hiszpanii, ale czy ty zauważyłeś mnie…?-
westchnęła Olivia.
-Niestety nie byłem w stanie.-
odparł ze smutkiem.- Cholerny paradoks.
Mieszkamy w jednym mieście, a wpadliśmy na siebie dopiero po kilku latach… We
Włoszech!- zaśmiał się krótko.- To dość dziwne. Jakby los chciał nam coś przez
to zasugerować.
Po ostatnim zdaniu Sancheza,
Olivia była nieco zszokowana. Nie spodziewała się takich słów z jego strony.
Ale wtedy blondynka coś sobie uświadomiła: Alexis najwyraźniej odwzajemniał jej
uczucia, ale tak samo jak ona, bał się to okazać. Krył się, wyczekując
odpowiedniego momentu. Piłkarz miał świadomość tego, że jeśli będzie za długo
czekał, znów straci Olivię, ale… Bał się. Bał się przełamać. Alexis widział, że
mimo radości jego przyjaciółki, mimo jej promiennego uśmiechu, w głębi duszy
jest załamana rozstaniem z Lucasem. Sanchez za długo ją znał, by dziewczyna
mogła to przed nim ukryć. Kiedy Chile usłyszał, że Olivia mieszka w Barcelonie,
był w siódmym niebie. Wtedy postanowił sobie, że nie podpisze kontraktu z
Interem, bo to oznaczałoby rozstanie z blondynką, a nie przeżyłby tego po raz
drugi. Rozłąka ta nie wyszła jednak przyjaciołom na złe. Teraz wiedzą, jak
silna jest więź między nimi. Wiedzą, że tego nie zepsułaby nawet 100-letnia
przerwa. Przyjaciele coraz bardziej zdawali sobie sprawę z tego, że chyba są sobie pisani. To piękne móc spędzić z
kimś całe życie. Od najmłodszych lat, aż po kres…
* * *
-Witaj, piękna Barcelono.-
szepnęła Olivia, kiedy samolot dotknął płyty lotniska El Prat.
Pogoda była jak zwykle
przepiękna. Słońce pieściło policzki Chilijki, co dziewczyna tak uwielbiała, że
z niechęcią wsiadła do taksówki, która odwiozła ją do domu.
-Dziękuję.- rzuciła w stronę
kierowcy, wysiadając z auta, zabrała z bagażnika walizki i czym prędzej
pomknęła do swojego mieszkania. W środku na Olivię czekała niespodzianka. Kiedy
otworzyła drzwi, jej oczom ukazała się ścieżka wyłożona z czerwonych płatków
róż, prowadząca w kierunku tarasu. Dziewczyna wolnym, pełnym niepewności
krokiem ruszyła przed siebie. Ścieżka doprowadziła ją na taras, gdzie czekał na
nią…
-Lucas?- zapytała mocno
zdziwiona. Cały czas bowiem pamiętała kłótnię sprzed kilku dni, po której para
postanowiła się rozstać, a teraz…
-Nie cieszysz się, że mnie
widzisz?- Hiszpan wstał od małego stolika, na którym stały kwiaty w pokaźnym
wazonie i butelka wina wraz z
kieliszkami, po czym pocałował Olivię w policzek.
-Jestem… zaskoczona.- Oli
przygryzła wargę, unikając kontaktu wzrokowego z Lucasem. Czuła się nieswojo.
-Mam nadzieję, że mile.-
chłopak zaśmiał się serdecznie.
-Tak…- Chilijka mruknęła pod
nosem ironicznie. Po krótkim namyśle postanowiła, że weźmie udział w tym
„przedstawieniu”.
Wszystko zaczęło wymykać się
spod kontroli, kiedy na dworze zrobiło się ciemno, a alkohol zaczął uderzać do
głowy. Lucas włączył muzykę i porwał Olivię do tańca. Po kilku piosenkach oboje
byli już wykończeni, a poza tym, szum w ich głowach spowodowany nadmiarem
alkoholu stawał się coraz bardziej nieznośny. Para opadła więc bezwładnie na
kanapę.
-Czemu my to właściwie robimy?-
zapytała Chilijka, ciężko dysząc.- To wszystko. Przecież między nami nic już nie
ma.- dodała po tym, jak zobaczyła pytającą minę Lucasa.
-Daj spokój, to było pod
wpływem emocji…- tłumaczył się chłopak.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Dam ci jeszcze jedną szansę.-
rzekł, upijając porządny łyk wina.- Wybaczę ci tę zdradę.
Olivia zerwała się z sofy, co
poskutkowało pulsującym bólem głowy.- Słucham? Jaką zdradę?!
-Nie wiesz którą, więc było ich
więcej?- Lucas zaśmiał się krótko.- Widziałem tylko „Mediolański romans” z tym
piłkarzyną, jak mu tam…- zmarszczył brwi.- Nieważne. Widziałem, jak się
przytulaliście, nie pamiętasz już?
-Jeśli uważasz, że zdradą jest
spędzanie czasu z przyjacielem z dzieciństwa…- oczy dziewczyny wypełniły się
łzami.-… I zwykły ludzki gest w postaci przytulenia…- mówiła drżącym głosem.- W
takim razie zdradziłam cię wiele razy.- zakończyła oschle, głośno przełykając
ślinę, po czym zebrała swoje rzeczy i bez słowa wyszła ze swojego mieszkania,
trzaskając drzwiami.
Olivia błąkała się po ulicach
Barcelony, nie do końca wiedząc, co zrobić. Jedynym wyjściem był pobliski
hotel. Skierowała się więc w jego stronę. Przelotnie spojrzała na telefon. Na
ekranie widniał sms od Leny: „Alexis
zostaje w FCB! W ostatniej chwili zrezygnował z podpisania kontraktu z
Interem!”
Dziewczyna przeczytała
wiadomość kilka razy, zanim to do niej dotarło. „Postawił na to, co kocha.”-
pomyślała, wspominając ich rozmowę we Włoszech.
Oli czym prędzej pomknęła do
hotelu i wynajęła pokój na jedną noc. Będąc już w pomieszczeniu z numerem 309, włączyła telewizor, szukając kanału
sportowego. Tak jak się spodziewała, w telewizji wrzało od informacji o
piłkarzu.
„Alexis Sanchez zostaje w
Barcelonie! Jak Chilijczyk tłumaczy swoją decyzję?
-Ktoś kiedyś powiedział mi: „Rób to, co kochasz”. Gra dla Blaugrany
to jest właśnie to. Poza tym, nie potrafiłbym żyć we Włoszech, wiedząc, że
najważniejsza dla mnie osoba mieszka w Barcelonie.” – po tej wypowiedzi
Chilijczyka program się skończył. Olivia przeanalizowała dokładnie słowa
przyjaciela. Czyżby to ona była dla niego najważniejsza?
* * *
-Nie jestem pewien, czy robię
dobrze, może teraz zaprzepaszczę sobie przyszłość, ale…
-Ona.- dokończył Pedro, który
rozmawiał właśnie ze swoim przyjacielem przez telefon.
-Dokładnie tak.- zaśmiał się
Chile.- Zmieniła się, wręcz nie do poznania. Jak będę już w Barcelonie, to was
zapoznam!
-Nie mogę się doczekać.-
powiedział Rodriguez.- Musi być… Idealna, jeśli tak na ciebie
działa.-stwierdził, śmiejąc się serdecznie.
-Taka jest.
-Tylko się nie spiesz, bo
wszystko spieprzysz.- Pedro przestrzegł przyjaciela.- Z tego co mi mówiłeś, ma
chłopaka…
-Podły dupek.- Alexis syknął.-
Chyba się rozstali.
Chile zakończył rozmowę z
przyjacielem i rozpoczął pakowanie swoich rzeczy. Podróż prywatnym samolotem
czekała go późną nocą. Sortując ubrania, myślami był już w Barcelonie. Camp Nou
było jego drugim domem, a koledzy z drużyny – niczym wielka rodzina. We
Włoszech nie czuł się tak dobrze jak w Hiszpanii. Podczas wizyty w zarządzie
Interu Mediolan, Alexis uświadomił sobie, że to nie jest klub dla niego. Jego
serce należy do FC Barcelony.
* * *
-Boże, czuję się tu okropnie. I
pomyśleć, że teraz w moim mieszkaniu siedzi Lucas, któremu pewnie nawet nie
przeszło przez myśl, że może błąkam się po mieście w środku nocy!- Olivia
żaliła się swojej siostrze przez telefon.- Ale nie, zdradziłam go, przytulając
Alexisa na pożegnanie!- zaśmiała się ironicznie.
-Mówiłam ci, że lepiej będzie,
jeśli zostaniesz u nas.- powiedziała Lena.- Może zadzwonisz na policję?
-Nie, to nie jest dobry pomysł.
Jutro po prostu tam pójdę i grzecznie go wyproszę. Jeśli będzie się opierał,
wtedy wezwę odpowiednie służby.- Oli ze skupieniem przedstawiała siostrze swój
plan. Po chwili dziewczyny musiały jednak zakończyć rozmowę, bo Olivia miała
gościa. Pukanie do drzwi po północy trochę ją zdziwiło. Możliwe, by o tej porze
pracowały jeszcze sprzątaczki?
Chilijka niepewnie, bardzo
powoli uchyliła drzwi. Jej oczom ukazał się nie kto inny, jak Lucas. Dziewczyna
natychmiast przymknęła drzwi, jednak Hiszpan zdołał je przytrzymać. Oli musiała
ulec.
-Czego chcesz?- zapytała, choć
wcale nie obchodziła ją jego odpowiedź.
-Oddaję klucze do twojego
mieszkania. Wziąłem wszystkie swoje rzeczy. Darujmy sobie jakieś specjalne
pożegnania. Mam nadzieję, że nigdy więcej się już nie spotkamy.- powiedział
ponurym głosem, wręczając swojej byłej już dziewczynie pęk kluczy.
-Też mam taką nadzieję.-
Chilijka odparła oschle. Miała już serdecznie dość Lucasa.
Chłopak odwrócił się na pięcie
i poszedł wolnym krokiem w kierunku windy. Olivia odprowadziła go wzrokiem, po
czym z hukiem zamknęła drzwi. Odłożyła klucze na szafkę nocną, po czym z
impetem rzuciła się na łóżko, rozklejając się jak małe dziecko. Sama nie
wiedziała, dlaczego tak zareagowała. Przecież właśnie tego chciała – uwolnić
się od Lucasa. Zranił ją. Zakończył tę znajomość słowami, które mocno zabolały
dziewczynę.
* * *
-Boże, dziewczyno, uspokój
się!- Lena krzyczała na swoją siostrę. Przyjechała do niej z Mediolanu po tym,
jak dowiedziała się, co się wydarzyło.
Olivia od kilku dni nie była
sobą. Nic ją już nie cieszyło, nawet ostatnie ligowe mecze, nawet to, że FC
Barcelona, drużyna, którą kochała, zdobyła kolejne Mistrzostwo Hiszpanii.
Dziewczyna znana była z ogromnego poczucia humoru, uśmiech nigdy nie schodził z
jej twarzy, a teraz… Nie potrafiła się otrząsnąć. I wbrew pozorom, nie była to
wina Lucasa. O nim Chilijka zdążyła już zapomnieć, mimo wszystko. Jej życie
skomplikował pewien artykuł a gazecie sportowej. Chodziło o Alexisa, który…
Żeni się za 2 miesiące! Oli była tak zszokowana tym, czego dowiedziała się z
brukowca, że od jakiegoś czasu, kompletnie załamana, nie wychodzi z domu, nie
odzywa się do nikogo… Na końcu artykułu widniało duże zdjęcie pary,
wyglądającej na bardzo szczęśliwą. Sanchez obejmował niejaką Klarę, która
dumnie pokazywała paparazzim piękny pierścionek zaręczynowy.
-Nie wierzę, że się nie
pochwalił!- powiedziała Olivia ironicznym tonem.- Przecież miał do tego tyle
okazji! Wtedy, w Mediolanie, kiedy tak patrzył mi głęboko w oczy…- opuściła
głowę, roniąc łzy.-Nie wierzę…
Dziewczyna miała dość siedzenia
od kilku dni w domu. Postanowiła więc zostawić siostrę na jakiś czas samą i
wyjść na spacer.
Mijając kolejne ulice, w końcu
dotarła do swojego celu – przed Olivią znajdowało się właśnie kolosalne Camp
Nou, jak mówią, świątynia kibiców FC Barcelony. Blondynka postanowiła, że
wejdzie na stadion. Pomyślała, że skoro obiekt potrafi ją tak bardzo
rozweselić, to pewnie w znaczny sposób pomoże zneutralizować potężną falę
smutku.
Oli weszła na trybuny, usiadła
na plastikowym siodełku gdzieś po środku jednego z rzędów. Rozejrzała się,
nabierając powietrza do płuc. Nie była sama. Na boisku grał, a właściwie kopał
bez celu piłkę z całej siły jeden z Nich, ulubieńców Chilijki – Alexis.
Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie na jego widok, jednak jej mina szybko
zrzedła, kiedy piłkarz spojrzał w jej stronę. Blondynka pospiesznie odwróciła
wzrok, patrząc na bramkę, którą podczas większości meczów dzielnie broni Victor
Valdes. Chwilę później futbolówka wylądowała między jej słupkami. Sanchez
pobiegł po nią, ułożył ją sobie pod pachą, po czym pomachał w kierunku Olivii,
uśmiechając się szeroko. Dziewczyna nie zareagowała na ten gest. Przygryzła
wargę, kierując wzrok w dół i modliła się, by Chile nie przyszedł do niej.
Cóż, Bóg chciał jednak inaczej.
Nim Oli zdążyła cokolwiek zrobić, Alexis kucał już przy niej. Miał zatroskany
wyraz twarzy, dopytywał się, co się stało, a ona nie potrafiła mu odpowiedzieć.
W zasadzie, potrafiła, ale… nie chciała. Wiedziała, że wtedy usłyszy tylko
potwierdzenie tego, co przeczytała i będzie musiała pogodzić się z faktem, że
Alexis już nigdy nie będzie tylko jej.
-Olivia…- piłkarz tracił powoli
cierpliwość i nadzieję, że cokolwiek usłyszy.- Mi możesz powiedzieć wszystko,
przecież wiesz.
-Tak, wiem.- powiedziała
półszeptem.- Ale…
Sanchez chwycił dłoń blondynki,
po czym ścisnął ją mocno.
Olivia wybuchła płaczem. Wizja
przyszłości bez Alexisa ją przerażała.
-No już, spokojnie.- Chile
usiadł obok niej i objął ją ramieniem, nie puszczając jej dłoni.- Jeśli ten
idiota znów cię skrzywdził…
-To nie jest istotne.-
wyszlochała Oli.- Chodzi o…- wzięła głęboki oddech.- ...Ciebie. – spuściła
głowę, jednak po chwili Alexis uniósł podbródek dziewczyny.
-Zraniłem cię?- wyszeptał.
-Nie… Tak… Sama nie wiem.-
wzruszyła ramionami, wycierając rękawem mokre policzki.
-Proszę, powiedz, jeśli
zrobiłem coś nie tak.- napastnik odgarnął niesforny kosmyk włosów z czoła
Olivii. Wtedy ich spojrzenia się spotkały. Oboje widzieli w swoich oczach
ogromną chęć pocałunku, która była jednocześnie przepełniona potwornym bólem.
Przeszłością. Alexis jednak nie potrafił stłumić w sobie emocji i musnął wargi blondynki.
Kiedy zorientował się, że ta się nie sprzeciwia, złączył ich usta w prawdziwym,
pełnym pożądania pocałunku ciężkim od emocji.
Właśnie spełniło się jedno z
największych marzeń Chilijki. Wszystko jednak straciło smak, kiedy dziewczyna
przypomniała sobie o czymś, co sprawiło, że natychmiastowo oderwała się od
Sancheza.- Ty się żenisz!- krzyknęła, ciężko dysząc. Olivia poczuła się tak,
jakby straciła co najmniej 5kg. W końcu odważyła się to powiedzieć, a po
wszystkim wyrwała się z uścisku przyjaciela i z płaczem opuściła stadion.
Biegła tak szybko, jak chyba jeszcze nigdy w życiu, co chwilę odwracając się za
siebie. Alexis cały czas starał się ją dogonić. Nie trwało to długo – kondycja
Olivii pozostawiała wiele do życzenia, natomiast Chile, piłkarz, w każdym meczu
pokonuje dystans kilkunastu kilometrów, więc ta odległość nie sprawiła mu
żadnych problemów.
Sanchez chwycił blondynkę za
nadgarstek, zmuszając ją tym samym do zatrzymania się.
-Czego jeszcze chcesz?!-
zapytała Oli, a jej oczy znów wypełniły się łzami.
-Chcę wyjaśnień.- odparł
spokojnie Alexis.
-Słucham? To ty powinieneś
wyjaśnić mi to wszystko! No i pochwalić się, że bierzesz ślub! To trochę
dziwne. Najlepsza przyjaciółka dowiaduje się o twoim ślubie z jakiegoś
brukowca…- pokiwała głową.
-O jakim ślubie, do cholery?!-
Chile uniósł brwi, kompletnie zdezorientowany.
Olivia spojrzała na niego jak
na idiotę.- Chyba nigdy nie zaznam spokoju.- westchnęła, po czym odwróciła się na
pięcie, chcąc odejść. Piłkarz nie pozwolił jej jednak na to.
-Powiedz, o co chodzi.-
zażądał.
-Nieważne.- wycedziła przez
zęby.- Puść mnie!
Po chwili zastanowienia, Alexis
po prostu zwolnił uścisk. Pozwolił Olivii odejść.
Dziewczyna spojrzała na niego po
raz ostatni tego dnia. Miał zatroskany wyraz twarzy, martwił się. Oli chciała,
żeby wszystko się wyjaśniło, niczego bardziej nie pragnęła. Wtedy jednak nie
miała już sił na jakąkolwiek rozmowę z przyjacielem. Odeszła. Zostawiła go
samego na środku olbrzymiego parkingu pod Camp Nou.
* * *
Do Alexisa już od kilku dni
przychodziły wiadomości, w których otrzymywał gratulacje w związku ze zmianą
stanu cywilnego. Nawet Pedro przyjechał specjalnie ze zgrupowania
reprezentacji, chcąc pomóc przyjacielowi w przygotowaniach (głównie do wieczoru
kawalerskiego).
-Naprawdę się nie żenię!-
krzyknął zniecierpliwiony Chile.- Co tu się dzieje?! Najpierw Olivia, później
te sms-y od rodziny i znajomych, teraz ty…- złapał się za głowę.
-Szczerze mówiąc, zawiodłem się
na tobie, kiedy przeczytałem artykuł w gazecie na temat twojego ślubu. Wiesz,
jako przyjaciel…
-Nie będzie żadnego ślubu.-
warknął Sanchez.- Nie mam nawet dziewczyny!
-A to zdjęcie?- Pedro pokazał
Alexisowi fotografię całego artykułu, którą wykonał telefonem.- Myślałem, że
zerwałeś z Klarą.
-Bo to prawda. Już jakiś czas
temu. Przede wszystkim… Nie oświadczałem się jej. Nigdy nie robiliśmy sobie
zdjęć, a paparazzi widzieli nas razem bardzo rzadko. To niemożliwe. Muszę
zadzwonić do Klary i wszystko wyjaśnić. Przez tę plotkę pokłóciłem się z
Olivią… Nie mogę jej znowu stracić.
Jak postanowił, tak też
uczynił. Chile znalazł w spisie kontaktów numer swojej byłej dziewczyny i
zadzwonił do niej, umawiając się na spotkanie. Klara oczywiście chętnie się
zgodziła. Cały czas miała nadzieję, że znów będzie z Alexisem…